środa, 5 sierpnia 2015

Jeśli nie macie mnie dość

Hej,
Jeśli nie macie mnie dość to serdecznie zapraszam na http://they-fought.blogspot.com/

Luiza jest spokojną, cichą dziewczyną, która nad życie kocha książki. Pracuje w bibliotece, czasami dorabia jako kelnerka w jednej z restauracji na zakopiańskich Krupówkach. Stroni od głośnych imprez, ale nie odmówi zwykłego spotkania z gronem przyjaciół, do których zaliczają się tylko trzy osoby. 
Luiza Malinowska, Krzysztof Biegun, Małgorzata Stocka oraz Klemens Murańka wyjeżdżają na narty. Wieczorne pogawędki przy piwie, całe dnie na stoku, hektolitry grzanego piwa i tony książek. Jednak los lubi płatać figle i mącić ludziom w życiu. Jak mocno namąci w życiu Luizy? Jak mocno zmieni postrzegania Klemensa? 
- Pomyśl życzenie. 
- Ty.

wtorek, 4 sierpnia 2015

EPILOG

Trzy miesiące nie starczyły, żeby moja pogruchotana noga się zrosła chociaż w połowie. Pomimo dwóch operacji kość nadal nie była w jednym kawałku. Czwarty miesiąc miał wyglądać tak samo jak poprzednie. Siedzenie na kanapie, przed telewizorem i oglądanie jakichś tanich romansideł, albo seriali. Tak więc siedze na kanapie, zatopiona w milionie poduszek, pod ciepłym kocem. Z boku stoi ogromna miska popcornu a w TV puszczają "Pamiętniki Wampirów". Nie zajmuje się zbytnio owym serialem tylko myślę.Myślę  nad tym wszystkim co się stało w ciągu ostatnich trzech miesięcy.
Dużo się zmieniło od mojego wyjazdu z Pyeongchang. Jurij i Lea są razem od trzech miesięcy. Są razem tak cudowni i uroczy. Zawsze jak do mnie wpadają są szczęśliwi, promienni i emanują tak pozytywną energią, że nawet mi się udziela. Ale zaraz po ich wyjściu znowu dopada mnie depresja. Bolą mnie wspomnienia i boli, mnie cała sytuacja z tymi wiązaniami. Osobą, która majstrowała przy nich tamtego feralnego dnia okazała się Maria, prawa rączka Anji. Została zawieszona na rok, ale komisja bierze pod uwagę zakaz startów w jakichkolwiek konkursach dla niej. A tak naprawdę to była wina Anji i nik mi nie wmówi, że nie. Szkoda mi Marii, bo tak naprawdę ta dziewczyna jest dobra, ale z drugiej strony mogła tak ślepo nie słuchać Anji. A najgorzej boli cała sytuacja z Peterem i Jaką.
~*~
TRZY MIESIĄCE WCZEŚNIEJ
Po wyjściu ze szpitala moimi nowymi najlepszymi przyjaciółkami stały się kule, które za to świetnie dogadywały się z wielkim, czarnym buciorem stabilizatorem na mojej nodze. Nie mogłam narzekać, bo mogłam bezkarnie walić Tepesa po głowie, usprawiedliwiając się, że jeszcze nie potrafię z nimi chodzić. Prevca unikałam jak ognia. Miałam ochotę nawrzeszczeć na niego, zrobić mu niezłą scenę, a czasem myślałam nawet nad upozorowaniem jakiegoś nieszczęśliwego wypadku, w którym by zginął. 
W dniu, w którym miałam wrócić do Lublany zjechałam windą do lobby hotelowego i wytelepałam się z windy. Przejrzałam się w lusterku i stwierdziłam, że wyglądam coraz lepiej. Rany na twarzy już prawie się zagoiły, strupów już nigdzie nie było. Tylko w kilku miejscach zostaną blizny, co nie powiem trochę mnie przerażało, ale byłam dobrze umalowana więc wyglądałam prawie idealnie. Z żebrami też już było dobrze, siniaki zaczęły znikać, ale noga chyba nie miała zamiaru szybko się zrosnąć. Ubrana w błękitne dresy, czarny podkoszulek, na który narzuciłam szary kardigan i z ciemnym traperem na jednej nodze, bo druga była w stabilizatorze. Westchnęłam i zaczęłam człapać w stronę restauracji. Kulą popchnęłam drzwi i weszłam do środka. Jaka gdy mnie zobaczył uśmiechnął się promiennie i już zaczął wstawać, ale uprzedził go Prevc, który był już przy mnie. 
- Jak się czujesz Jenna? - zapytał z troską, taka prawdziwą
- Cudownie, a ty? - sarkazm wypłynął z moich ust z taką łatwością, że aż sama się zdziwiłam
- Daj mi to wszystko wyjaśnić. - spuścił głowę - To nie tak jak myślisz.
- Czyli nie założyłeś się o mnie, tak? 
- No założyłem.... - spojrzał mi w oczy i mało brakowało a rzuciłabym się na niego i zaczęła całować. Peter Prevc płakał, nowość, co?
- Więc nie mamy o czym rozmawiać Peter. - miałam nadzieję, że mój głos nie zabrzmiał tak żałośnie, jak ja go usłyszałam 
- Jenna, błagam Cię. - już człapałam do stolika gdzie siedziała Lea z Tepesem i Jaka, gdy Peter złapał mnie za łokieć 
Obrócił mnie szybko, sprawnie i pocałował. Coś we mnie pękło. Odepchnęłam od siebie skoczka ledwo trzymając się na nogach. Spuściłam głowę, ciężko oddychając. Nienawidziłam siebie, że pozwoliłam mu na coś takiego i to jeszcze przy Jace. Właśnie. Kiedy uświadomiłam sobie, że Jaka to widział w oczach zebrały mi się łzy. Jak mogłam mu na coś takiego pozwolić? W końcu wody w oczach miałam za dużo i łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Podniosłam głowę i spojrzałam na Prevca. Stał przerażony kilka kroków ode mnie. 
- Zadowolony jesteś?- podniosłam głos - Widzisz do czego doprowadziłeś? Przypatrz się dobrze, bo pierwszy i ostatni raz widzisz to cholerstwo na moich policzkach! Gratulacje, możesz dopisać sobie w CV, że doprowadziłeś najtwardszą snowboardzistkę do płaczu.
W tamtej chwili chciałam wybiec z restauracji z płaczem, ale wytelepałam się z niej z resztkami honoru i wróciłam do pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko i dopiero wtedy zaczęłam płakać. Od czasu do czasu zaszlochałam trochę głośniej, ale zaraz skarciłam się w myśli za to. 
Nagle usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju. Nie chciałam patrzeć kto to, a szczególnie jeśli ta osoba miała by mnie zobaczyć w takim stanie. Najpierw usiadła na brzegu łóżka i delikatnie pogłaskała mnie po plecach. To był Jaka. To Jaka siedział na moim łóżku, to Jaka gładził mnie po plecach, a ja co zrobiłam? Wstałam i przytuliłam się do niego, jak mała dziewczynka do taty, gdy ktoś na nią nakrzyczał. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Oparł podbródek na czubku mojej głowy a dłońmi gładził moje plecy. 
Nie szlochałam, nie zanosiłam się płaczem, tylko siedziałam przytulona do Jaki i próbowałam się uspokoić. Jego bliskość i ciepło jego ciała działały na mnie lepiej niż najmocniejszy napar z melisy połączony z proszkami na uspokojenie. Było mi tak dobrze. Zapomniałam o Prevcu, prawie udało mi się zapomnieć o bolącej nodze, ale zapomniałam też o jednym. A mianowicie o moim makijażu, który prawdopodobnie był już na jego koszulce. Raptownie odsunęłam się od chłopaka i zaczęłam go przepraszać. Zaśmiał się tylko. Przyciągnął mnie do siebie i znowu siedzieliśmy przytuleni jak przed chwilą. 
- Lepiej? - zapytał po kilku minutach a ja w odpowiedzi kiwnęłam głową i odsunęłam się od niego - Pamiętam, że jak byłem mały moja mama czytała mi "Anię z Zielonego Wzgórza". Zapamiętałem jedno zdanie - "Jutro jest zawsze czyste, nieskalane żadnym błędem". Jutro zaczniesz od nowa. Wrócisz do Lublany, przejdziesz operację, poczytasz książki, pooglądasz seriale i w końcu wszystko się ułoży. 
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się delikatnie - Mam nadzieję, że mnie odwiedzisz, raz, albo dwa. Ewentualnie gdy tylko będziesz miał czas. 
- Masz moje słowo. - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w czoło - A teraz idź się doprowadź do kultury, bo wyglądasz jak panda a musisz być gotowa za dwadzieścia minut.

~*~
Zakończenie sezonu w Planicy to najlepsza impreza w świecie skoków i uwierzcie mi na słowo, że nie da się z niej wyjść trzeźwym. No chyba, że się jest na lekach przeciwbólowych i najróżniejszych antybiotykach od prawie czterech miesięcy.
Impreza rozkręciła się na dobre. Piotrek Żyła razem z Kubackim tańczą przytuleni w rytm piosenki z Titanica. Kraft z Michi'm siedzą przy stoisku polaków i próbują poderwać Gośkę - dziewczynę Krzysia Bieguna i Dominikę - narzeczoną Klimka Murańki. Próbują wszystkich możliwych sposobów, ale piękne Polki mają z nich niezły ubaw, tak samo jak z resztą ja. Noriaki i Kamil siedzą na jakimś drewnianym płocie w butelką bimbru domowej roboty, któregoś z dziadków niemieckich skoczków. Ewa i Justyna uwijają się jak w ukropie, żeby ogarnąć wszystko przy stoisku a ja siedzę obok Lei i Tepesa i zastanawiam się gdzie wcięło Jakę.
Moja noga w ogromnym buciorze spoczywa na krzesełku, który przyniósł mi niejaki Barek Kłusek.
Nie ukrywam, że spodobał mi się już w pierwszej sekundzie, kiedy postawiłam buciora na terenie skoczni. Hipnotyzujące spojrzenie, łobuzerski uśmiech i poczucie humoru podobne do mojego.
Potrząsam głową, żeby wybić z niej wszystkie myśli dotyczące przystojnego Polaka. Chwytam kule. Lea patrzy na mnie zdziwionym wzrokiem. Mówię jej, że idę poszukać Jaki a ona kiwa głową i wraca do rozmowy ze swoim chłopkiem. Kuśtykam powoli uważając na pozostałości lodu i śniegu, które mogłyby uszkodzić drugą nogę, a tego już bym nie zniosła. Zatrzymuje się nagle słysząc głośny chichot jakiejś dziewczyny. Ciekawość bierze nade mną górę. Człapie w stronę domku Słoweńców a chichot dziewczyny przeradza się w śmiech, Zaciskam dłonie na kulach, kiedy słyszę męski głos. Głos bardzo podobny do głosu mojego Jaki. Gwałtownie potrząsam głową. Przecież Jaka nie mógłby mi tego zrobić. Przecież on mnie kocha. Przecież sam mi to powiedział jeszcze kilka godzin temu. Kuśtykam w stronę domku szybciej starając się nie robić hałasu. Potykam się raz, potem jeszcze kolejnych kilka a noga zaczyna pulsować z bólu. Zaciskam zęby i zaglądam przez okno. To co widzę sprawia, że po czterech miesiącach w moich oczach znów  pojawiają się łzy. Zaciskam powieki nie
pozwalając im wypłynąć. Ten Jaka, który jeszcze przed kilkoma godzinami mówił mi, jak mnie kocha teraz obściskuje się z Kaśką, o ile się nie mylę - dziewczyną Bartka Kłuska.
Wracam na miejsce, z którego wyruszyłam, w ogóle nie dotykając gruntu chorą nogą. Ból w kończynie jest po prostu nie do zniesienia. Po drodze zbieram od Ewy butelkę wódki. Bilan-Stoch się stawia, ale mówię jej, że Jurji mnie prosił. Kuśtykam do miejsca najbardziej oddalonego od zabawy i siadam na schodkach jednego z ostatnich domków. Noga pulsuje z bólu a ja bije się z myślami tępo wpatrując się w butelkę najlepszej, polskiej wódki. Teoretycznie mogłabym się upić do nieprzytomności a wtedy alkohol mógłby pomieszać się z lekami, prowadząc do czegoś poważniejszego. Jednak nie widzi mi się kolejny tydzień, albo nawet miesiąc w szpitalu. Z drugiej jednak strony potrzebuję się upić. Potrzebuje zapomnieć. Zapomnieć o Jace. Zapomnieć o jego śmiechu, który odbijał się echem w mojej głowie. Zapomnieć o widoku półnagiej Kaśki wdzięczącej się do mojego chłopaka.Zapomnieć o tym cholernym bólu w nodze. Zapomnieć o cholernie niebieskich oczach Kłuska.
Odkręcam butelkę i przystawiam gwint do ust.

Biorę pierwszy łyk.

Co jeśli on się upił i nie wie co się dzieje? Czy w takiej sytuacji mogłabym mu to wybaczyć? Czy mogłabym kiedykolwiek spojrzeć na niego i nie czuć obrzydzenia, albo niechęci?

Biorę drugi łyk

Ale jeśli nie jest upity to dlaczego mi to zrobił? Czy naprawdę było mu ze mną aż tak bardzo źle? Nie wystarczałam mu? Może już mu się znudziłam...

Podnoszę butelkę, żeby wziąć trzeci łyk, ale ktoś zabiera mi ją z reki. Patrzę w górę i widzę Bartłomieja 'mam zajebiste oczy i uśmiech' Kłuska. Zakręca butelkę i siada obok mnie.
-Ty podobno na lekach jesteś. - mówi spokojnie, wpatrując sie we mnie
- Łał, jaki ty jesteś spostrzegawczy. - warcze zirytowana - Dzięki, ale nie musisz mi przypominać o tym kolorowym arsenale tabletek, którymi codziennie się faszeruje.
- Co stoi za tą nagłą zmnianą humoru? - pyta, świdrując mnie wzrokiem
- Idz lepiej i zobacz co sie dzieje w domku słoweńców to i tobie nie będzie do śmiechu. - wzdycham - A czy teraz moge odzyskać moją butelkę?
- Ależ oczywiście, że tak. - uśmiecha się a następnie wstaje zabierając ze sobą obiekt, który miałł pomóc mi zapomnieć - Zobacz jak pędze ci ją oddać.
- Jebać cie. - warcze - Przyjdz za 5 minut to zobaczymy czy nadal będziesz taki skory do żartów, Kłusek - z trudem wymawiam jego nazwisko
- Po nazwisku to po pysku, Mali. - puszcza mi oczko i odchodzi
A ja co? A ja zaczynam płakać. Polak właśnie zabrał mi jedyną rzecz, która mogła powstrzymać te głupie łzy, a kiedy jej nie ma nie mam pomysłu jak moge je powstrzymać.
Nagle słysze wrzask, wykrzykiwane przekleństwa zarówno po słoweński jak i po polsku. Słysze piski dziewczyny, potem kolejną wiązankę przekleństw w języku polskim. Wszyscy biegną pod domek kadry słoweńskiej. Zostaje sama z głuchą ciszą i pojedyńczymi krzykami. Podciągam zdrową nogę do piersi i znów płacze. Nienawidzę siebie za tą chwilę słabości. Za te mokre ślady na policzkach i zaczerwienione oczy.
Nagle czuje czyjeś dłonie na moich ramionach. Czuje obłędnie cudowny zapach męskich perfum. Nie podnosze wzroku, bo domyślam się, kto stoi nade mną.
- Już dobrze. - mówi przyciszonym głosem - Już dobrze.
Biore głęboki wsech i podnosze głowe. Nie widzę jego twarzy tylko te obłędnie niebieskie oczy, pełne goryczy, złości i bólu.
- Przestań. - mówie hardo - Sama potrafię sobie radzić z miłosnymi zawodami.
-Podziele się z tobą mądrością mojej babci. - jego zachrypnięty, niski głos wprawia serce w szybsze bicie - Moja babunia zawsze mówiła, że im słabszy jesteś, tym silniejszego idajesz. Jenna, ja przecież widze, że jesteś totalnym wrakiem człowieka. Myślisz, że nie wiem co się stało na Igrzyskach? Myślisz, że nie wiem jaka byłaś przed tym zakładem i wypadkiem?
-Jak to? - mój głos załamuje się - Skąd ty...
- Polska reprezentacja też tam była. - uśmiecha się delikatnie poprawiając czapkę na mojej głowie i przy okazji przejeżdża dłonią po moich wyblakłych czerwonych włosach
Nie wiem co mam myśleć. Jestem totalnie zaguniona. Podświadomie i tak wiem, że cokolwiek postanowie i tak będzie źle.
- Daj sobie pomóc Jenna. - szepcze a ja wybucham płaczem i wtulam się w jego klatkę piersiową
Możecie myśleć, że jestem łatwowierna, szalona i głupia, ale gdzieś w głebi mnie coś mi mówi, że do trzech razy sztuka.
_____________________________________________
MAMY KONIEC!
Mam nadzieje, że porządnie Was zaskoczyłam.
Teraz chce Wam wszystkim serdecznie podziękować.
Za to, że znosiliście moje 'poślizgi czasowe'
Dziękuje za te wszystkie pozytywne komentarze
Dziękuje przede wszystkim mojej kochanej Gośce, która co
rusz przypominała mi o pisaniu, kiedy nie miałam weny.
DZIĘKUJE Z CAŁEGO MOJEGO VIDOWEGO SERDUSZKA
Vida

poniedziałek, 27 lipca 2015

PIĄTY

Nie można wymazać z pamięci wszystkiego, co sprawia ból. ~Cassandra Clare

Kolejne zawody, tyle, że tym razem w slope stylu. Ubrana już kierowałam się na start gdy usłyszałam głos Petera. Rozmawiał z Jernejem Damjanem. Wiedziałam, że lepiej by było gdybym tego nie słyszała, ale co z tego. I tak zaczęłam podsłuchiwać.
- Jeżeli ją pocałujesz przy kamerach, to uznamy, że zakład jest wygrany. - stwierdził Jernej
- Szykuj już te 200 euro. - odpowiedział Prevc a ja gwałtownie wciągnęłam powietrze zwracając tym samym uwagę skoczków.
Chwyciłam deskę i jak najszybciej pobiegłam na start nie zważając na wołania Petera. Po drodze wpadłam na Anje McGold tak dla jasności. Kiedy zobaczyła łzy w moich oczach uśmiechnęła sie perfidnie i poszła dalej, a ja już sama nie wiedziałam co robić.

*KILKA MINUT PÓŹNIEJ*

Stałam na górze i poprawiałam wiązania. Kiedy spiker wymówił moje imię uśmiechnęłam się, mimo tego, że miałam ochotę popełnić samobójstwo. Na dole wiedziałam, że będzie na mnie czekał Peter, będzie Lea z Jurjim, Tepesówna no i Jaka, który ciągle miał nadzieję...
Pomachałam kibicom i ruszyłam w dół. Wszystko szło jak po maśle. Wszystkie przeszkody pokonywałam robiąc najwymyślniejsze triki, których nazw nie do końca znałam. Ale kiedy wjechałam na skocznię zrobiło się nieciekawie. Wyskoczyłam w momencie kiedy pękło mi wiązanie. Straciłam równowagę i rąbnęłam w twardy ubity śnieg. Potem była już tylko ciemność

*NASTĘPNEGO DNIA*

- Dlaczego ona się nie budzi? - usłyszałam głos Tepesa, który odbijał się echem w mojej głowie
- To był bardzo ciężki wypadek. - warknął jakiś facet, pewnie doktor - Niech się pan cieszy, że żyje. Miała dużo szczęścia. Większość ludzi, nawet snowboardzistów nie przeżyłaby takiego upadku.
Potem przestałam słuchać gderania jakiegoś starego pryka i starałam usłyszeć coś jeszcze. Płacz. Lea siedziała obok i płakała. Słyszałam.
Powoli zaczęłam otwierać oczy, ale jaskrawe światło skutecznie mi to uniemożliwiało. Dopiero kiedy jęknęłam, żeby zgasili to cholerne światło i moje życzenie zostało spełnione mogłam powoli otworzyć moje piękne brązowe oczki.
Pierwszym co zobaczyłam był szary sufit z małym żyrandolem. Już wiedziałam gdzie jestem. Podniosłam dłoń, do której przeczepiony był welflon wraz z rurką od kroplówki i dotknęłam twarzy. Do nosa miałam powkładane jakieś rurki, na czole wielki bandaż a usta i łuk brwiowy zszyte.
- Które miejsce? - spytałam jeszcze słabym głosem patrząc na Lee, która mało się ze szczęścia nie posiadała
- Masz srebro, piękna. - zaśmiał się Jurji - Nawet jak jesteś krok od śmierci to zdobywasz to po co przyjechałaś.
- Dzisiaj dekoracja? - przekręciłam lekko głowę, żeby spojrzeć na Tepesa
- Specjalnie dla Ciebie przełożyli ją dopiero na za dwa dni. - uśmiechnął się siadając na krześle po drugiej stronie łóżka - Gratulacje maleńka. Ale jak jeszcze raz wywiniesz nam taki numer, to...
- To był sabotaż. - powiedziałam słabo, ale dość groźnie żeby Lea podskoczyła na stołku - To nie możliwe, żeby wiązanie samo z siebie puściło. A sprawdzałam je trzy razy.
- Wiem. - pisnęła Lea. W końcu się odezwała!- Powołali już komisję śledczą. Jak tylko się czegoś dowiedzą to dadzą znać.
- Dziękuję. - westchnęłam - A czy Jaka...
- Wyszedł na chwilę po picie. - uśmiechnął się Tepes, wyraźnie zadowolony z faktu, że pytam o Hvale a nie o Prevca - Chłopak nie odstępował cię nawet na krok.
- A ten szmaciarz tu był? - warknęłam zaciskając dłoń w pięść, ale pożałowałam tego, bo to była ta ręka z ta małą, białą flądrą przyczepioną do wierzchu dłoni od której wychodził wąski kabelek z lekiem jak mniemam.
- Raz. - odpowiedziała Lea
- Bardzo jestem pogruchotana?
- Rozcięty łuk brwiowy, pokaleczona twarz, kilka siniaków, jedno połamane żebro i ciężko pogruchotana prawa noga. - wymienił Jurji
- Jakie szanse, że znów będę jeździć?
- Około 20 % - szepnęła Lea
- E, nie jest źle. - stwierdziłam, chociaż w duchu płakałam. - Dwadzieścia procent to nie zero. Ale jak bardzo źle z ta nogą?
- Zerwany Achilles, naderwany mięsień strzałkowy krótki i złamany piszczel. - odpowiedziała Lea - Czekają cię dobre trzy miesiące w stabilizatorze.
- W tym wielkim czarnym buciorze? - jęknęłam a Lea kiwnęła głową - Cholera jasna. Będę wyglądać jak debil i chodzić o kulach. No cudownie. Coś jeszcze?
- Po ceremonii trener odsyła Cię do domu. - Jurji chciał to powiedzieć delikatnie, ale chyba zapomniał, że nazywa się Jurji Tepes i niczego złego nie potrafi powiedzieć delikatnie i tak żeby nie załamać człowieka do końca.
- Nie umiesz delikatnie przekazywać wiadomości. - westchnęłam, wywracając oczami
Po tym jak Lea i Jurji opowiedzieli mi co mnie ominęło do sali wpadł zdyszany Jaka z kubkiem termicznym w jednej ręce i kartonem soku pomarańczowego w drugiej. Uśmiechnęłam się na tyle radośnie na ile pozwalała mi niemiłosiernie boląca noga i głowa. Spojrzałam na Lee wzrokiem "wynocha stąd, bo będę gryźć". Szczęście, że zrozumiała, bo nie miałam siły zbytnio ruszyć jakąkolwiek częścią ciała. Wstała, złapała Jurija za kołnierz i wyszli z sali. Na odchodne puściła mi oczko i zamknęła drzwi. Teraz zostałam tylko ja, Jaka, pikająca aparatura i bałagan zarówno w moim jak i w jego umyśle.
- Jak się czujesz? - usiadł na stołku przy moim łóżku. Wyglądał potwornie. Cienie pod oczami oznaczały, że nie dał się wyciągnąć do hotelu nawet na noc. Jeszcze schudł, co po nim było widać potwornie, bo zapadły mu się policzki. Był ubrany w koszulę i jakieś spodnie. Szczerze powiedziawszy to wyglądał jakby ukradł ciuchy starszemu bratu. - Dobra, głupie pytanie.
- Czuje się gorzej niż wyglądam. - zaśmiałam się ale przestałam, bo złamane żebra dawały o sobie znać i to mocno - Dlaczego wyglądasz jakbyś przez miesiąc nic nie jadł?
- Długo by gadać. - spuścił głowę. Nie wiem co mi w tamtej chwili odbiło, ale złapałam go za rękę i uśmiechnęłam się, chociaż ból rozdzierał mi prawą, dolną kończynę. - Nic nie mogło mi przez gardło przejść.
- Pjona, bo mi też. - zażartowałam - Pamiętaj moje słowa. Złego diabli nie biorą. A mnie już tym bardziej, bo boją się, że piekłem zawładnę.
- Uzasadnione obawy. - zaśmiał się Jaka. Widziałam, że w jego oczach znowu pojawił się blask. Znowu zaczęły błyszczeć, a nie szarzeć. - Tepes ci powiedział?
Kiwnęłam twierdząco głową.
- Nie był delikatny, prawda?
- Ani trochę. - westchnęłam czując się coraz bardziej zmęczona. Zadziwiające, jak bardzo może człowieka wykończyć zwykła rozmowa. - Jaka, bierz przykład ze mnie i idź się przespać.
-Jutro wyjdziesz i będzie coraz lepiej. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
Niby zwykły gest a tak bardzo go potrzebowałam.
Wsłuchując się w pikającą aparaturę usnęłam.
________________________________________________________
Na wstępie, chce Was ogromnie przeprosić za moją długą nieobecność
zarówno tutaj jak i na na waszych blogach.
Lipiec do najspokojniejszych miesięcy nie należał.
Przepraszam przy okazji za powyższy badziew, który pisałam miesiąc. 

wtorek, 23 czerwca 2015

CZWARTY

Trzeba być bardzo dzielnym, by stawić czoło wrogom, ale tyle samo męstwa wymaga wierność przyjaciołom. ~ J.K. Rowling

Kolejne dni mijały mi tylko i wyłącznie na treningach i potajemnych schadzkach z Prevcem. Spotykaliśmy się w miejscach gdzie byliśmy tylko we dwoje. On miał pewność, że chłopaki nas nie widzieli a ja, że Jaka nas nie widzi.
Siedzieliśmy w jego pokoju. On na łóżku, a ja między jego nogami grałam na telefonie w kółko. Taka gra zręcznościowa, której już po pięciu minutach miałam dosyć. W TV leciała jakaś telenowela, więc Peter niezbyt nią zainteresowany, zaczął bawić się moimi włosami, które swoją drogą zamiast być czerwone wyglądały jak wyblakłe prześcieradło, które w zamyśle miało być czerwone. Nie wiem jakim cudem, ale po kilku minutach moje włosy były związane w ciasnego, ale ładnego kłosa
- Jakim cudem? - odwróciłam się do skoczka patrząc mu w oczy. Widziałam jak uśmiechnął się gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały - Prevc, ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że po zakończeniu kariery, masz zamiar zostać fryzjerką.
- A nawet jeśli to co? - nadal się uśmiechał patrząc mi w oczy
- Wiesz, z mojego punktu widzenia, wyglądałbyś jak chłopak, który woli chłopców niż dziewczynki. - stwierdziłam wzruszając ramionami i przysunęłam się do niego delikatnie - No chyba, że fryzjerstwo to twoje ukryte marzenie. No to wtedy proszę bardzo. Marzenia przede....
Nie dane mi było dokończyć, bo Peter zamknął mi usta pocałunkiem. Jego dłoń szybko powędrowała pod moja koszulkę a potem jeszcze wyżej, aż natrafiła na stanik i wtedy odepchnęła chłopaka od siebie, wstałam i wyszłam.
I tak właśnie moje relacje z Prevcem zaczęły się psuć. Coraz częściej się kłóciliśmy, ignorowaliśmy ale jakoś nikt nie kwapił się aby nas pogodzić.
Przez cały ten czas Lea z Tepesem zachowywali się co najmniej dziwnie. Unikali mnie, a Prevca to już w ogóle. Jurji przychodził do pokoju tylko na noc i żeby się przebrać, co było mega dziwne, bo przecież byli najlepszymi przyjaciółmi. Lea też zachowywała się idiotycznie. Gdy tylko ją zaskoczyłam podskakiwała i była bardzo zdenerwowana. Rozmawiałyśmy tylko wieczorami i w dodatku bardzo krótko, ale najgorsze było to....
- Halo, ziemia do Jenny! - Anja Tepes zaczęła machać mi rękoma przed twarzą - Co ty taka skwaszona jesteś?
- Eh, szkoda gadać. - stwierdziłam patrząc na Prevca śmiejącego się z Jernejem i Robim. Przy stoliku obok siedział Jurji, Jaka i Lea... - Nie rozumiem tego wszystkiego.
- Powiem Ci, że oni mają rację co do Petera. - jęknęła cicho Anja - On nie jest taki kochany jaki się wydaje. Przynajmniej teraz.
- Co się z Wami dzieje? - zirytowałam się i wściekła spojrzałam na Lee, która z ukosa patrzyła się na nasz stolik - Tamta zachowuje się jakby cały światy miał ją zaraz zjeść, Tepes z Hvalą uważają się za moje niańki a do tego jeszcze ty! Co wam ludzie odbiło?! Nasypali wam czegoś do sałatki, czy coś?! Aj dobra mniejsza z tym.
Wstałam od stołu i wyszłam ze stołówki mega wściekła. Skierowałam się prosto do pokoju, gdzie ubrałam czarne spodnie narciarskie, szarą bluzę, wcisnęłam na nogi czerwone Moon Boots i na koniec narzuciłam na siebie ciemnogranatową kurtkę. Wzięłam telefon słuchawki i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami, tak mocno, że chyba każdy w Azji wiedział, że Jenna Mali ma zły humor. Zeszłam na dół i weszłam do pomieszczenia gdzie trzymaliśmy wszystkie sprzęty. Wzięłam swoje buty, deskę snowboardową, kask i okulary i wyszłam z hotelu nikomu nic nie mówiąc.
Swoje kroki skierowałam na tor do slope stylu. No i można powiedzieć, że zaczęłam trenować.

*KILKA GODZIN PÓŹNIEJ*

Wróciłam do hotelu po drugiej. Akurat na obiad, bo byłam cholernie głodna po opuszczeniu śniadania. Zostawiłam wszystko w składziku i pobiegłam schodami na górę. Kiedy już miałam pokonać ostatni schodek usłyszałam przyciszone głosy.
- Jurji musimy jej powiedzieć.- pisnął dobrze znany mi głos. To była Lea - Ja tak dłużej nie dam rady. Ona musi wiedzieć.
- I tak nam nie uwierzy. - warknął Jurji- Jest głupio zakochana.
- Ale lepiej żeby wiedziała na czym stoi. - tym razem to był głos Anji - Jestem za tym, żeby jej powiedzieć prawdę. Nawet jeśli nie uwierzy to nie będzie mogła zarzucić nam, że ją okłamywaliśmy.
- Jak myślisz, że jak przyjmie to, że jest nagrodą w zakładzie. - zdenerwował się Tepes a ja bezsilnie zsunęłam się po ścianie - Prevc założył się z Damjanem, że się z nią prześpi! Musi się kryć za tym coś więcej, bo znając Damjana prędzej stawiałbym na to, że założą się o Lee. Bez obrazy kochanie.
- Rozumiem. - szepnęła blondynka - Ja nie chce, żeby ona cierpiała. To moja przyjaciółka. Jest dla mnie jak siostra.
- Wiemy, Lea, dla nas też.
Dalej już nie słuchałam. Nie wiedziałam ile w tym prawdy a ile kłamstwa, ale takiej przerażonej Lei jeszcze nie słyszałam.
- Jenna? - spojrzałam w górę i zobaczyłam nad sobą zmartwionego Jakę - Co się stało?
- Nic. - stwierdziłam jakby nigdy nic się nie stało - Zmęczyłam się, bo jeździłam i tyle. Chyba muszę popracować nad kondycją.
- Nie było cię pięć godzin. - zdenerwował się skoczek - Martwiliśmy się o Ciebie...
- Dziękuję, ale niepotrzebnie. - wstałam i otrzepałam się z niewidzialnego brudu - Poradzę sobie. Jestem już dużą dziewczynką.
Pocałowałam go w policzek i odeszłam. Usłyszałam tylko ciche
- A co jeśli nie?

*NASTĘPNEGO DNIA*

Nic mi nie powiedzieli. Lea nawet nie pisnęła o czymkolwiek. Byłam trochę przygnębiona, ale nie okazywałam tego. Prevc, robił się coraz bardziej natarczywy jeśli chodzi o nasze okazywanie sobie uczuć. Opieprzałam go tylko i wracałam do oglądania TV.
Z dnia na dzień nasze relacje z Leą i resztą się poprawiały, ale nadal żadne nie zebrało się na odwagę aby powiedzieć mi o Prevcu, w co z resztą nie wierzyłam. Albo chciałam nie wierzyć.
- To co dzisiaj robimy. - jęknęłam w poduszkę tak głośno, że aż sama się przeraziłam - Jestem za użyciem planu pod tytułem "Umieramy z przemęczenia". Co ty na to?
- Przykro mi księżniczko, ale nie dzisiaj. - w drzwiach naszego pokoju pojawił się Jaka z miską popcornu i butelką coli a za nim Tepes wymachujący płytami DVD.
- Skołowałem Szybkich i Wściekłych, Kod Leonadra da Vinci i Titanica. - uradował się Jurji, swoją drogą i tak podziwiałam go za to, że w ogóle coś skołował - I to po słoweńsku!
- Niech Wam będzie. - przekręciłam się na plecy i chwyciłam telefon.
Napisałam do Petera, czy może chce przyjść, ale ten prawie natychmiast odpisał, że nie może. Nie powiem, ale to zabolało. Ale tylko troszkę.
- Nie martw się. - Hvala usiadł na brzegu mojego łóżka - Zapomnisz o nim, tak szybko jak Jurji uśnie.
- Co? - zdziwiłam się a Lea zaczęła się śmiać
- On mówi i piszczy przez sen. - chichotała blondynka za co dostała od Tepesa całusa w czoło. A ja jak śmiałam się z Prevca to obrywałam w udo. No i gdzie tu sprawiedliwość?
- Dobra Tepes. - jęknęłam - Dosyć tych podchodów. Włączaj tego da Vinciego.
W czasie kiedy Jurji siłował się z DVD, my z Jaką ułożyliśmy między łóżkami kołdry i poduszki w taki sposób, że tworzyły niezmiernie wygodne posłanie. Stanęłam na jednej z poduszek, udeptałam ją, okręciłam się dookoła własnej osi i usiadłam na niej po turecku. Jaka skwitował to śmiechem i stwierdzeniem, że byłabym zawodową ciułałą.
- Ale ja nie chce być ciułałą.- fuknęłam zakładając ręce na piersi - Jak mam być psem to tylko rasowym pełnokrwistym haskim albo buldogiem francuskim.
- Buldogi są piękne. - stwierdziła Lea
- I mają takie fajne oczka. - dodał Jaka
- I nie jęczą tak jak Prevc. - odezwał się Tepes zza telewizora a my wybuchnęliśmy śmiechem
Potem kiedy Jurji już uporał się z tym "odtwarzaczem DVD, który nie chciał współpracować" przystąpiliśmy do oglądania filmu. Ja siedziałam obok Jaki przytulając poduszkę a Lea z Jurjim nawet nie wiedzieli o co chodzi w filmie, bo przez caluuutki czas się migdalili.
- Irytują mnie. - jęknęłam Hvali na ucho
- Bogu dzięki, że ty z Prevcem publicznie nie okazujecie sobie uczuć, bo jak bym... - chłopak w odpowiednim, dla niego oczywiście momencie, ugryzł się w język
- O nie. - spojrzałam na niego hardo - Tak to nie ma. Zacząłeś to teraz skończ.
- No nie wiem, nie wiem. A co ja będę z tego miał.
- Prostą twarz i satysfakcję z tego, że mnie uszczęśliwiłeś.
- Bo jak bym was zobaczył, to bym go zabił.
- Wiedziałam. - szepnęłam - Jaka, naprawdę?
Chłopak kiwną tylko głową a ja chyba zgubiłam się już na dobre. We wszystkim. W świecie, w głowie, w uczuciach, w myślach i wszędzie gdzie się jeszcze da.
- Jezu, Jaka co ja mam ci powiedzieć?
- Mam szansę?
- Oczywiście, że tak!
- To mi wystarczy. - uśmiechnął się chłopak i wrócił do oglądania filmu
_______________________________________________________
ROZDZIAŁ Z OKAZJI MOICH NOWYCH WŁOSÓW!
Przepraszam Was, że taki krótki, ale więcej nie mogłam wymyślić
To przed ostatni rozdział. Będzie jeszcze piątka i epilog, więc powoli
zbliżamy się do końca mojej opowieści o Jennie i Peterze.
Jak myślicie, zejdą się czy nie?

poniedziałek, 15 czerwca 2015

TRZECI

Znaczysz dla mnie więcej, niż możesz przypuszczać. Po prostu... - jakże ciężko było mi zebrać myśli. - Po prostu jest tak, że niektórych ludzi poznajemy nie w tym momencie. Zaczyna nam na nich zależeć, chociaż tak nie powinno być. Chcielibyśmy z nimi być pomimo wszystko, a nie możemy. ~Gabriela Gargaś

Zawody zawsze były najlepszą częścią każdych obozów, wyjazdów, turniejów i tego typu rzeczy. Uwielbiałam tę atmosferę a jeszcze bardziej lekki stres przed startem i tą radość w czasie jazdy. Teraz było bardzo podobnie. Przez cały dzień jeździłam po halfpipe'ie. Przeszłam eliminacje, ćwierćfinały, półfinały i doszłam do samego finału. Lea tak samo, chociaż zakwalifikowała się jako ostatnia i to ona teraz siedziała na ławce na starcie. Widziałam jak nerwowo skubie rękawiczki, ale wiedziałam, że kiedy już ruszy wszystko będzie dobrze.
A ja stałam sobie na dole razem z trenerem i przyglądałam się przyjaciółce. Ze względu na fatalne warunki, czyli wysoką temperaturę (czyt.-2 stopnie) miałam na sobie tylko białe spodnie narciarskie, buty snowboardowe też białe i niebieską bluzę z kapturem. Tak miałam startować. A kij, że dostanę opieprz od sponsorów. Trener Hvila mruczał coś pod nosem o koncentracji a ja zauważyłam kogoś kogo nigdy bym się tutaj nie spodziewała. A mianowicie Jurji'a i Jakę. Zero Prevca, co jednak trochę mnie zabolało. Oboje uśmiechnęli się i podeszli do mnie. Najpierw zostałam wyściskana przez Tepesa a następnie przez Hvale, na co nawet miło zareagowałam. Nie ukrywajmy. Podobał mi się ten chłopak i to w bardzo.
- Co do Tepesa to wiem czemu tu jesteś, ale ty Jaka? -spojrzałam na chłopaka, który cały czas sie mi przyglądał - Ciebie się tu nie spodziewałam. Prędzej Prevca...
- Chciałem z Tobą porozmawiać. - powiedział szatyn i odciągnął mnie z daleka od Tepesa, który tylko kiwnął głową i wrócił do obserwowania Lei, która właśnie zaczęła swój pierwszy przejazd finałowy - Słuchaj Jenna. Chciałem Cię tylko ostrzec.
- Ostrzec? - zdziwiłam się - Przed czym?
- Raczej przed kim. - odpowiedział skoczek - Przed Peterem.
- Przecież ta Ciapa nie mogłaby mi nic zrobić. - uśmiechnęłam się delikatnie na samo imię lidera kadry słoweńskiej
- I oto mi chodzi. - jęknął Jaka - Lubisz go a on to wykorzysta. Nie każdy jest tym za kogo się podaje.
- Dzięki Jaka, ale chyba sama powinnam wybierać sobie towarzystwo. - warknęłam i odeszłam myśląc o tym co przed chwilą powiedział mi skoczek

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ

Uczucie jechania jako ostatnia. Uczucie bycia na początku. To właśnie moje ukochane uczucie. Stałam na starcie i poprawiałam wiązania. Kiedy usłyszałam jak spiker mówi moje imię uśmiechnęłam się, pomachałam publiczności i ruszyłam w dół. Samego przejazdu nie pamiętałam, nie pamiętałam figur, akrobacji, które zrobiłam, ale wiedziałam, że poszło mi dobrze. Jechałam z nadzieją na złoto, albo chociaż na podium. Jechałam z przeczuciem, że Lea na razie jest na pierwszym miejscu. Ostatni przejazd wyszedł mi najlepiej i byłam tego świadoma. Odpięłam wiązania i kucnęłam przyglądając się tablicy wyników. Ciągle nic. Kolejne kilka sekund. Ciągle nic. Aż wreszcie ukazało się moje imię, nazwisko, liczba punktów i cyfra jeden. Pisnęłam i upadłam na śnieg powalona przez Lee, Jurjia i Jakę. Kiedy w kończy ze mnie wstali zaczęłam skakać, piszczeć, drzeć się i cieszyć jak małe dziecko. Chwyciłam deskę, podniosłam ją nad głowę i zaczęłam krzyczeć. No w końcu nie codziennie zostaje się mistrzynią olimpijską na halfpipie.
Tamten wieczór był niesamowity dla słoweńskich kibiców snowboardowych. Ja pierwsza, Lea druga a trzecia Austriaczka, której imienia nawet nie potrafię wymówić, do tej pory. Po ceremonii kwiatowej, wszyscy wróciliśmy do hotelu, gdzie zabawa trwała do białego rana. Skoczkowie,nie wiem jakim cudem, skołowali dla każdego po piwie, jakieś jedzenie i siedzieliśmy w pokoju Prevca i Tepesa śmiejąc się i bawiąc w najlepsze. Kilka munut po północy Jurji i Lea gdzieś zniknęli, Jaka gdzieś wybył, połowa pousypiała i zostaliśmy sami z Peterem.
- Wybacz, że nie było mnie z Tobą. - powiedział - Chciałem tam być, ale trener mnie zatrzymał.
Kiwnęłam tylko głową. Peter uśmiechnął się a mnie coś opętało i zaczęłam zbliżać się do chłopaka, który siedział oparty o przeciwną ścianę. Usiadłam mu na nogach. Co mi strzeliło to nie wiem, ale to na pewno nie był alkohol. Po jednym piwie nie jest się pijanym, no ludzie.
- Jenna. - szepnął wsuwając dłoń w moje włos, wypłowiałe zresztą - Wiesz, co?
- Co? - przygryzłam wargę
Wywrócił oczami i wpił się w moje usta. Jedna jego dłoń błądziła w moich włosach a drugą wsunął pod moja koszulkę. Moje ręce błądziły po jego klatce piersiowej. Założę się, o stówę, że czuł i słyszał jak łomocze mi serce. Ale co poradzę, że ten facet tak na mnie działa.
- Jenno Mali, czy chciałabyś może być moją dziewczyną?- powiedział a ja tylko wywróciłam oczami i kiwnęłam głową
- Niech Ci będzie Prevc. - zaśmiałam się - Zawsze logicznie myślałam, a ty sprawiasz, że mam ochotę wyznać Ci miłość po kilku dniach znajomości.
- I vice versa. - zaśmiał się i znów mnie pocałował
Wtedy drzwi do pokoju się otworzyły i stanął w nich zdenerwowany Jaka, a kiedy nas zobaczył, zastygł. Nie wiem co myślał, ale byłam pewna, że bił się z myślami. Nie wiedział co ma zrobić i ja to widziałam...
- Jaka, wszystko w porządku. - szepnęłam na tyle głośno, że Hvala mnie usłyszał
- Ostrzegałem Cię Jenna. - stwierdził patrząc na mnie smutnym wzrokiem - Szczęścia.
I wyszedł, zostawiając mnie w wielkim szoku. Potem Peter zaczął mnie zagadywać, jakby nigdy nic nie miało miejsca, ale jednak gdzieś tam z tyłu głowy miałam obraz zrezygnowanego, smutnego Słoweńca, który życzył mi szczęścia u boku swojego kolegi.

*NASTĘPNEGO DNIA*

Tamtego dnia miała odbyć się dekoracja. Złoty medal zimowych igrzysk olimpijskich już za parę godzin miał zawisnąć na mojej szyi, ażeby cieszyć i napawać dumą słoweńskich kibiców jak i mnie samą.
Zeszłam na śniadanie kilka minut po tym jak Lea wypruła z pokoju, zapewne do Tepesa. Usiadłam sobie przy stoliku gdzie już urzędowała młodsza Tepesówna. Coś mówiła do mnie, chyba opowiadała o czymś, ale nie mogłam się skupić na jej słowach. Ciągle myślałam o poprzednim wieczorze. Z jednej strony cieszyłam się, bo Peter na prawdę mi się podobał, ale z drugiej strony nie mogłam zapomnieć tego smutnego wzroku Jaki. Nie wiem co się ze mną działo. Chciałam być szczęśliwa, ale chciałam też szczęścia Jaki, a kiedy ten wszedł wyglądał jak wrak człowieka. Miał rozczochrane włosy, czerwone policzki... Wyglądał jakby nie przespał nocy, co nie wróżyło dobrze.
- Wiesz co się stało, że Jaka wygląda jak załamana kobieta po rozstaniu. - zainteresowała się Anja, która i tak wiedziała, że jej nie słuchałam
- Możliwe, że wiem, ale nie chce żeby to była prawda. - jęknęłam patrząc na zaciekawioną skoczkinię - Ale przyrzeknij, że nie piśniesz słowem nikomu. NIKOMU. A już szczególnie Tepesowi.
- Jemu nie powiedziałabym nawet gdzie leży pudełko ciastek a co dopiero czyjś sekret. - wywróciła oczami Anja - To największa plotkara Słowenii. No, ale do rzeczy. Gadaj.
- No, bo tak się złożyło, że od wczoraj wieczora jesteśmy z Prevcem tak jakby razem. -szepnęłam nachylając się nad blatem - Jaka mnie przed nim ostrzegał, a potem zobaczył nas jak się całujemy...
- Myślisz, że to może być przyczyną? - zastanowiła się patrząc ukradkiem na Hvale
- A masz jakiś inny pomysł? - warknęłam zirytowana całą sytuacją - Jakby się pokłócił z którymś to by się pobili, nie sądzisz.
- Nie wnikajmy w to dalej. - zadecydowała Anja - O owsianka!

*KAWAŁEK PÓŹNIEJ*

Po śniadaniu trener dał nam półgodziny wolnego. Lea z Jurrjim wyszli na spacer, chłopaki grali w karty a Anja poszła się przespać, bo stwierdziła, że dziewięć godzin snu to dla niej za mało. A mój pomysł był tak głupi, że aż sama się go przestraszyłam. Ale co tam! Raz Jennie śmierć.
Tak więc ruszyłam wolnym krokiem w stronę pokoju, który zajmował Peter z Jurjim,a skoro Tepesa nie było to wydedukowałam, że Peter będzie w pokoju, bo on w karty nie lubi grać. No chyba, że w grę wchodzą emenemsy. To wtedy inna sprawa.
Stanęłam przed drzwiami, wzięłam głęboki wdech i zapukałam delikatnie. Po kilku sekundach usłyszałam zachrypnięty głos pozwalający mi jeść, więc tak też zrobiłam. Wpadłam do pokoju P&T sp.z.o.o. i zamknęłam za sobą drzwi. Nie daj Boże jeszcze Jaka by mnie zauważył.... A wtedy było by nieciekawie, dla mojego sumienia.
- A ty co się tak skradasz, co? - zaśmiał się Prevc siedząc na łóżku z pilotem w dłoni
- A co? - wzburzyłam się - Może ćwiczę skradanie się i bezszelestne wchodzenie do pokoju, bo chce kogoś zamordować. Nie wziąłeś tego pod uwagę?
- Nie.- odpowiedział - Pieprzyć morderstwa. Chodź tutaj. Poćwiczymy coś innego
- Jezusiczku. - pisnęłam i sekundę później znalazłam się obok Prevca - Co masz na myśli, hm?
Chłopak nie odpowiedział tylko wpił się w moje usta. Nie czułam tych przysłowiowych motylków w brzuchu, ale nie powiem, że mi się nie podobało.
- No, no. - mruknęłam chłopakowi prosto w usta - Tego to ty ćwiczyć chyba nie musisz.
Peter nie odpowiedział tylko roześmiał się, objął mnie ramieniem i wrócił do oglądania transmisji z zawodów narciarstwa alpejskiego. A ja co? A ja jak głupia nadal widziałam smutnego Jakę...

*PÓŹNYM WIECZOREM*

Wieczorem roznosiła mnie energia. Cała po prostu chodziłam, a dlaczego? Odpowiedz jest prosta i banalna. O 20:30 miała się odbyć dekoracja zwycięzców, więc punktualnie o 20 ubrana w ciuszki reprezentacyjne i z czapeczką od sponsora siedziałam w hotelowym lobby i czekałam na Lee, która cały dzień spędziła z Tepesem i nawet nie zapytała się co u mnie? To zabolało...
- Hej Jenna. - zjawił się Tepes i usiadł obok mnie - Słyszałem, że jesteście razem z Peterem.
- Razem w sensie?
- No chyba nie w pokoju.
- Wiesz, Tepes, to się da załatwić. - uśmiechnęłam się złowieszczo - Zarówno ty jak i Lea bylibyście zadowoleni z zamiany lokatorów.
- Irytująca jesteś wiesz?
- Wiele osób mi to mówi. Tak mniej więcej od urodzenia. Jakoś tak...
- Uważaj, na niego. - stwierdził Jurji - Słyszałem jego rozmowę z Jernejrm o tobie. Nie jestem zadowolony z tego co słyszałem.
- Najpierw Jaka a teraz ty? - jęknęłam - Ludzie co jest z wami nie tak? Przecież Prevc nawet muchy by nie skrzywdził...
- Ja cię tylko ostrzegam Jenny - Tepes objął mnie ramieniem - A teraz uśmiechnij się, bo idzie Jaka z Prevcem.
I tak jak powiedział Jurji z windy wyszedł Peter a za nim Jaka już w lepszym stanie niż rano. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnął się, ale jego oczy wyrażały ból i zawód. Moje serduszko pękło na miliard kawałeczków, ale odwzajemniłam uśmiech i poklepałam miejsce obok siebie. Jaka chciał usiąść, ale Prevc go uprzedził.
- Pamiętaj Hvala, że Jenna to moja dziewczyna. - zaśmiał się, ale wyczułam w tym zdaniu nutę zaborczości połączoną ze szczyptą wyniosłości i gramem chamskości.
- Pamiętaj Prevc, że zaraz mogę nią nie być. - warknęłam - Wybacz Jaka. Jeszcze próbuję go udomowić.
- Czyli wcisnąć pod pantofel . - zaśmiał się Hvala a ja mu zawtórowałam - To masz na myśli, prawda?
- No widzisz Jaka jak ty mnie wspaniale znasz. - zaśmiałam się szczerze
- Nie chce psuć wam zabawy, ale ja tu siedzę. - warknął Prevc a ja wywróciłam oczmi i pocałowałam go w policzek - O tak już lepiej.
Potem poszło już z górki. Przyszła wyszykowana Lea i wszyscy wyszliśmy na dekorację, która przebiegła bardzo szybko. Odśpiewałam hymn ze złotym medalem na szyi, pouśmiechałam się do fotoreporterów, porozdawałam autografy, odpowiedziałam na kilka pytań i zmęczona wróciłam wraz z Leą do pokoju.
Od razu wyciągnęłam z walizki pomarańczowy stanik sportowy, szare dresy, skarpetki i bluzę i skierowałam się do łazienki. Szybko się ogarnęłam umyłam włosy i podsuszyłam je. Kiedy wyszłam z łazienki Lea siedziała na łóżku oczekując mnie, o ile się nie myliłam.
- Słyszałam, że jesteście z Prevcem razem. - zaczęła cicho kiedy położyłam się na łóżku
- No można by tak powiedzieć. - jęknęłam przymykając oczy - Sama nie wiem, czy dobrze zrobiłam zgadzając się.
- Lubisz go? - zapytała a ja kiwnęłam twierdząco głową - No widzisz. Masz odpowiedz. A co z Jaką?
- To jest właśnie powód mojego wahania. - jęknęłam gubiąc się we własnym toku myślenia - Jaka chodzi smutny i wiem, że to przez nas. Źle, że tak szybko zakochałam się w Prevcu. Nie wyjdzie z tego nic dobrego...
- Tak sądzisz? - westchnęła Lea, która coś wiedziała. Wiedziałam, że coś wiedziała, albo słyszała, albo widziała, albo cokolwiek i nie chciała powiedzieć - Uważaj na Prevca.
- Ty też. - warknęłam -Mówię to trzeci raz. PREVC NIE SKRZYWDZI NAWET MUCHY!
- Dobranoc Jenny. - uśmiechnęła się Lea i wkroczyła do łazienki
Ja wpakowałam się pod kołdrę, ułożyłam na poduszce i słuchając szumu wody usnęłam.
______________________________________________________
No więc po "małym" poślizgu czasowym oto mamy trójkę.
Ale mam dobrą wymówkę. Oceny musiałam podciągać na koniec roku.
Trzecia gimbaza zobowiązuje...
No nic, najważniejsze, że jest. Mam nadzieję, że się spodobał.

sobota, 9 maja 2015

DRUGI

Nie pozwól nikomu decydować o twoim życiu, bo w tedy zostaniesz kimś, kim nie powinnaś być. ~ Margaret Starks

Siedziałam przy stoliku z Anją i Leą i dłubałam widelcem w sałatce z makaronu ryżowego. Anja opowiadała Lei o swoim bracie a blondynka słuchała jej jak zaczarowana. Słuchałam przyjaciółek a patrzyłam się na skoczków siedzących przy stole na drugim końcu sali. Raz mierzyłam się wzrokiem z Jaką a kiedy ja pierwsza mrugnęłam on tylko parsknął śmiechem. Potem przez jakiś czas patrzyłam się na Damjana a na potem gapiłam się na Prevca jak ciele w malowane wrota. Śmiał się i rozmawiał z kolegami a ja głupia nie zdawałam sobie sprawy o czym. Nagle spojrzał na mnie, uśmiechnął się delikatnie i powiedział coś do Damjana. Ten tylko kiwnął głową i uśmiechnął się diabelsko.
- Co tak patrzysz na tych jełopów? - Anja dziwnie przekręciła głowę i spojrzała się na mnie
- Zastanawiam się czy można w nich dostrzec jakieś pozytywy. - stwierdziłam
- Prevc cię lubi. - zaśmiała się Lea a ja spojrzałam na nią jak na debilkę - Nie patrz tak na mnie. A myślisz, że dlaczego teraz tu do nas idzie razem z ....
- Idzie zakała rodziny. - zaśmiała się Anja a Lea momentalnie się zarumieniła. Widzę, że starszy Tepes wpadł naszej Lei w oczka.
- Cześć. - powiedział Jurji i obaj obdarzyli nas uśmiechami - Możemy się na chwilę przysiąść?
- Jeżeli chcecie nas przeprosić za nieprzespaną noc to owszem. Możecie. - stwierdziłam - A jak nie to... Hm, sama nie wiem.
- To wczorajsze to był głupi pomysł Robiego i bardzo za niego przepraszamy. - zaśmiał się Peter, chwycił jedno z krzeseł i usadowił się między mną a Leą. - Jestem Peter.
- Jenna. - uśmiechnęłam się ściskając jego rękę wyciągniętą w moim kierunku - Nie myślałam, że ściągną Was tak rano na śniadanie.
- Uwierz my też nie. - westchnął Jurji, siedzący między Leą a swoją siostrą. Potem spojrzał na moją przyjaciółkę - Ślicznie wyglądasz.
- Nie zapędzaj się Tepes. - odchrząknęłam - Pamiętaj, że ja widzę wszystko i słyszę wszystko.
- Okej. - zaśmiał się i wrócił do rozmowy z Leą a ja tylko pokręciłam głową i spojrzałam na Petera
- Jakie macie plany na dzisiaj? - zagadał Prevc
- O dziewiątej lecimy na trening. - stwierdziłam nadal uśmiechając się do Słoweńca - Potem o dwunastej obiad a o trzeciej siłownia. Od czwartej jesteśmy wolne.
- W takim razie może miałabyś ochotę wyjść na mały spacer albo na basen? - uśmiechnął się uroczo a ja po prostu zmiękłam. Nie potrafiłam się nie zgodzić, chociaż wiedziałam, że będę nieżywa.
- Jasne. - odwzajemniłam uśmiech i stwierdziłam, że lubię tego chłopaka - Może być basen.
Potem rozmowa już się dalej potoczyła. Śmiałam się z Pero i rozmawiałam prawie jak z Leą. Doszło nawet do tego, że wymieniliśmy się numerami a Peter do spółki z Jurjim obiecali, że przyjdą na nasz jutrzejszy trening na halfpipe. Lea mało na zawał nie zeszła kiedy przekalkulowała to co powiedzieli chłopcy i zanim zdążyła zaprzeczyć ich już nie było a Anja śmiała się jak nawiedzona.
- Jeszcze nie widziałam, żeby Tepes tak podrywał dziewczynę. - nagle spoważniała patrząc na czerwoną blondynkę jedzącą śniadanie. - Miran powinien czynić honory ale, że jego nie ma to cóż. Obowiązek spoczywa na mnie. Drugim jedynym normalnym członku rodziny Tepesów. Lea, oficjalnie witam Cię w rodzinie Tepsesów. Uwierz mi, że źle trafiłaś.
Na ostatnie słowa wybuchnęłam śmiechem zwracając przy tym uwagę wszystkich zgromadzonych na sali. Jak zwykle z resztą.
Po śniadaniu trener kazał się nam przebrać i iść na salę gimnastyczną trochę się porozciągać. No tak. Dzisiaj slopestyle a ja z moją giętkością nie rozmawiałam od dwóch dni. Oj czarno to widzę.
Szybko dokończyłam śniadanie i wyprułam do pokoju. Nawet nie czekałam na windę tylko poleciałam schodami. Po drodze postanowiłam sobie, że będę pierwsza na sali i na spokojnie sobie poćwiczę. Wpadłam do pokoju a następnie z walizki wygrzebałam białe leginsy w jakieś niebieskie ciapki (kolejny psikus od sponsora), niebieski stanik sportowy, buty nike'a i szybko się przebrałam. Wzięłam matę do jogi, niebieski oshee, telefon w specjalnym opakowaniu na rękę, słuchawki i pognałam na sale gimnastyczną.
Oczywiście gdyby to było takie proste. Moja niska znajomość terenu znów dała o sobie znać i gdyby nie pokojówka, która wskazał mi drogę to w życiu bym nie dotarła do tej przeklętej sali gimnastycznej. Kiedy wreszcie weszłam do pomieszczenia, w którym chciałam się znaleźć włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam losowe odtwarzanie piosenek. Związałam włosy i zaczęłam się rozciągać. Akurat leciała wolna piosenka a ja wsłuchując się w jej rytm tak samo się rozciągałam. Kiedy rozgrzałam się i wykonałam podstawowe ćwiczenia stwierdziłam, że trochę zaszaleje. Wybrałam playliste z wolną muzyką i powoli zaczęłam stawiać nogi do pionu. W końcu po kilku chwilach stałam na przedramionach. Nie robiłam tego od dłuższego czasu i po paru sekundach zaczęły mnie tak boleć ręce, że usiadłam na macie i strzepnęłam je porządnie. AŁA!
- Wow. - raptownie się odwróciłam i zobaczyłam w drzwiach Prevca - Podziwiam.
- Dziękuję. - wróciłam do rozciągania się nie zwracając uwagi na skoczka - Co Cię tu sprowadza?
- Chciałem porozmawiać. - stwierdził i jak gdyby nigdy nic usiadł pod ścianą
- Mało Ci jeszcze było przy śniadaniu? - zaśmiałam się kładąc głowę na prawej nodze - A o czym chcesz porozmawiać.
- O życiu?
- Na głębokie rozmyślania Ci się zebrało. - parsknęłam śmiechem siadając po turecku i patrząc na skoczka - To co? Użalamy się nad sobą, czy szukamy sensu życia?
- Opowiedz mi coś o sobie. - palnął a ja mało się pod ziemie nie zapadłam. Peter zrobił się czerwony jak burak, zresztą ja pewnie wyglądałam podobnie. - Oczywiście jeśli chcesz...
- Czy ja wiem...- zaczęłam się jąkać co u mnie często się nie zdarza, uwierzcie mi. - Nie wiem czy mój życiorys jest czymś interesującym...
- Jest na pewno barwniejszy niż mój. - westchnął skoczek
- Żebyś się nie przeliczył. - przysunęłam się do chłopaka i oparłam plecami o ścianę - Ty pierwszy.
- A co chcesz wiedzieć?
- Najlepiej to wszystko.
- Czyli?
- To co ty chcesz wiedzieć o mnie
- Oj, tak to nie ma.
- A co?
- Ja nie noszę stanika.
Parsknęłam niepohamowanym śmiechem a Peter po chwili zrobił to samo i przez dobre kilka minut śmialiśmy się jak chorzy psychicznie ludzie. W końcu kiedy już trochę nam przeszło wróciłam do tematu naszych życiorysów i zmusiłam Prevca do zaczęcia. Soł, dowiedziałam się, że ma urodziny 20 września, uwielbia mandarynki a nawet podał mi swój ideał kobiety. Nie mam pięknych brązowych włosów, zielonych oczu i figury modelki więc nie nadaję się na panią Prevc. A szkoda. 
- Teraz ty. - odezwał się skoczek
- Eh, no dobra. - westchnęłam i zaczęłam swój monolog. - Więc nazywam się Jenna Mali, mam 21 lat, mierzę metr sześćdziesiąt i posiadam młodszą siostrę i starszego brata. Może kojarzysz. Martin Mali, alpejczyk. Trenuję snowboard od prawie dwunastu lat i dlatego nie mam chłopaka. Moją miłością jest sport. Nic o staniku Ci nie powiem a ideału chłopaka nie mam. Po prostu musi zaakceptować mnie taką jaką jestem i tolerować moje wyjazdy na zawody.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę a potem Peter musiał iść, bo trener zwołał jakieś zebranie a ja wróciłam do rozciągania.
Nie minęło piętnaście minut od wyjścia Prevca a na salę weszła speszona Lea, która była cała czerwona. Jak się później dowiedziałam w drodze na salę wpadła na Tepesa a, że była w sportowym staniku i krótkich spodenkach to się speszyła i uciekła. Cała Lea. 
Reszta treningu na sali minęła nam spokojnie oczywiście do czasu. Potem przyszła Anja ze swoim pomagierem i zaczęła paplać i wymyślać jakieś cuda niewidy. Powiem tak. To był baaardzo długi trening.
~*~
Po treningu na slopestyle'u byłam wykończona. Trener wyciskał z nas siódme poty, ale opłaciło się. Dzięki wskazówkom Alexa nauczyłam się robić kilka trików, o których w życiu nawet nie słyszałam. Obiad pochłonęłam w tempie ekspresowym a następnie razem z Leą wystrzeliłyśmy do pokoju. Nieżywa opadłam na łóżko i jęknęłam tak głośno, że prawdopodobnie słyszała mnie cała Korea Południowa, Północna, Chiny i przy okazji Japonia.
- Ja nie dam rady iść na ten basen z Peterem. - jęknęłam i zaczęłam klnąć w poduszkę - Nie dam, kutwa rady, no.
- Dasz, dasz. - pocieszyła mnie jak zwykle uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do życia Lea. Dlaczego ta dziewczyna jest zawsze taka szczęśliwa? - Całe szczęście, że mnie nikt na basen nie zaprosił.
- Bo?
- Po pierwsze, fatalnie wyglądam w kostiumie kąpielowym, a po drugie, to nie umiem pływać zapomniałaś?
- To się da załatwić. - uśmiechnęłam się diabelsko nadal mając twarz wciśniętą w poduszkę
- O nie, nie, nie. - pisnęła przerażona blondynka - Nawet o tym nie myśl! Błagam, Cię Jenny!
- To tylko Tepes. - zaśmiałam się diabelsko - Czego ty się boisz?
- Między nami są cztery lata różnicy, a zresztą on pewnie woli dziewczyny pewne siebie tak ja ty. - westchnęła blondynka kładąc się na łóżku
- Nie wszyscy lubią małe, wyszczekane i pyskate, farbowane rudzielce takie jak ja. - usiadłam po turecku i potrząsnęłam głową, żeby jakoś ułożyć włosy - Niektórzy lubują się w delikatnych, dziewczęcych blondynkach lub brunetkach, które lubią dowartościowywać. I moim skromnym aczkolwiek bardzo trafnym zdaniem jest to, że Tepes należy do tej drugiej grupy.
- A Prevc do tej pierwszej.
- Że niby on lubi małe, wyszczekane, i pyskate farbowane rudzielce? Nie sądzę.
- A ja jednak sądzę. Myślisz, że tek bez powodu gapi się na Ciebie jak na ósmy cud świata? Wątpię.
- Ty się chyba za dużo świeżego powietrza nawdychałaś. - pokręciłam głową a następnie do pokoju wparował nie kto inny jak spółka P&T, czyli Prevc i Tepes spółka Z.O.O - A zapukać to nie łaska?
- Oj nie złość się maleńka. - zaśmiał się Tepes siadając na łóżku mojej przyjaciółki, która rozważała ucieczkę z naszego pokoju, z tego co widziałam.
- Słuchaj Tepes. - warknęłam - To, że ty z Prevcem jesteście na sterydach chowanymi dziećmi to nie oznacza, że masz mi wypominać mój wzrost.
- Dokładnie. - kiwnął głową Peter i usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem - To jest Shana a nie maleńka.
- OGLĄDAŁEŚ SHAKUGAN NO SHANA?! - wydarłam się na cały głos i założę się, że tym razem usłyszeli mnie aż u Ruskich. - Serio? Peter, kutwa, wielbię Cię.
- Miło słyszeć, że robi to chociaż jedna osoba. - stwierdził - Gotowe?
- Gotowe na co? - wybałuszyła oczy Lea
- Na wszystko. - parsknęłam śmiechem
- Nie. - zaśmiał się Jurji - Wystarczy na basen.
- O nie, nie, nie. - jęknęła blondynka na co ja parsknęłam śmiechem
- Lea nie umie pływać. - wyjaśniłam natychmiast - Jurij może nauczył byś naszego aniołka pływać.
- Obejdzie się. - pisnęła przerażona Novak i już chciała uciekać do Anji Tepes do pokoju kiedy Jurij ją złapał i posadził sobie na kolanach
- Nigdzie nie idziesz.- tak poważnego tonu jeszcze u niego nie słyszałam - Nauczymy Cię pływać jak zawodowiec.
- Lea zawodowiec. - parsknęłam śmiechem
- Leon i Lea zawodowcy. - stwierdził Prevc i przybił ze mną piąteczkę a Lea siedziała przerażona na kolanach u Tepesa - W takim razie przebierać się i idziemy.
- Nie lubię trybu rozkazującego Prevc. - warknęłam na skoczka
- A ja nie lubię pyskówek, więc albo wciskasz swoje zgrabne ciałko w kostium albo będziesz pływać w tych dresach, w których właśnie siedzisz.
- Stanowczy. - mruknęłam - Lubie takich.
- Udam, że tego nie słyszałem.
- A ja, że tego nie powiedziałam. - chwyciłam kostium z walizki i weszłam do łazienki.
Szybko się przebrałam a następnie wyszłam z łazienki wiążąc włosy w wysokiego koka. Usiadłam obok Prevca i wdałam się z nim w konwersację na temat nadchodzących zawodów w slopestyle'u, które miałam zamiar wygrać. Złoto olimpijskie to był mój priorytet, a Peter marzył tylko, żeby w tym roku znowu nie przegrać ze Stochem jak cztery lata temu. Śmiałam się z miny skoczka przez prawie pięć minut a Tepes patrzył się na nas jak na ludzi chorych umysłowo.
- Lea, no! - podniosłam głos - Ruszaj ten swój zgrabny tyłek!
- To nie jest dobry pomysł. - pisnęła przerażona wychodząc z łazienki - Może ja jednak zrezygnuje...
- Nie ma mowy. - do rozmowy wtrącił się Tepes, który swoją drogą to jakby mógł to by pożarł Lee wzrokiem
- Tepes! - uniosłam się i walnęłam skoczka w ramię - Mógłbyś się nie patrzeć na MOJĄ PRZYJACIÓŁKĘ jak na świeże mięso?
- JENNA! - pisnęła Lea a ja tylko się zaśmiałam
- To wrodzone słonko. - stwierdził Tepes i zaczął tłumaczyć coś blondynce
- To może my ich zostawimy, co? - zaproponował Peter
- Jestem jak najbardziej za. - stwierdziłam i oboje wyszliśmy z pokoju uprzednio zabierając ręczniki

*godzinę później

- Jeżeli jutro będę miała tutaj siniaka to obiecuję Ci Prevc, że już więcej nie staniesz, bo nie będziesz miał na czym. - warknęłam rozmasowując obolałe udo
- Przepraszam, naprawdę nie chciałem. - skoczek siedział na leżaku obok mnie i uważnie przyglądał się mojej nodze - To nie wygląda źle.
- Zobaczymy jutro. - jęknęłam
- To może ja zacznę bunkier budować. - stwierdził
- No widzisz. - ożywiłam się - Jak chcesz to potrafisz wymyślić coś pożytecznego.
- Irytujące z Cibie stworzenia wiesz Jenna? - Prevc wstał i zaczął się do mnie zbliżać
- I co masz zamiar zrobić z tymże fantem? - próbowałam zachować spokój, ale im był bliżej tym bardziej trzęsły mi się ręce
- Zaraz się przekonasz. - złapał mnie w pasie, przerzucił sobie przez ramię i po chwili wskoczył do basenu
Wynurzyłam się z lodowatej wody, szukając Prevca, który powinien był sobie grób kopać. Rozglądałam się, ale nie widziałam go. Wtedy chłopak wynurzył się śmiejąc się jak głupi do sera. Zaczęłam płynąć w jego stronę, a kiedy zobaczył tę chęć mordu w moich oczach od razu zaczął uciekać.
- Wracaj tu Prevc! - krzyknęłam, płynąc szybciej - Tepes trzymaj go!
I jak na zawołanie Jurji złapał Petera, a ja momentalnie znalazłam się przy nich i zaczęłam podtapiać Petera. W końcu po prawie dziesięciu minutach w końcu mnie przeprosił a ja dałam mu spokój.
W gruncie rzeczy pobyt na basenie zrobił nam obu dobrze. Lea nauczyła się pływać, przy okazji podziwiając wyrzeźbioną klatę Tepesa, a ja trochę się odprężyłam przed zawodami, które czekały nas już za dwa dni.
_____________________________________________________
No i mamy dwójeczkę. Oddaję ja Wam do oceny ☻

sobota, 25 kwietnia 2015

PIERWSZY

" (...) Nadszedł czas, by cierpieć, nadszedł czas, by walczyć, nadszedł czas, by wygrywać" ~ Kilian Jornet Burgada

Hotele w Pyeongchang były zbudowane specjalnie na tę okazję i wszystkie wyglądały tak samo. Czteropiętrowe domy z drewnianymi akcentami, utrzymane w odcieniach brązów. Tutaj pasek był beżowy, tam kawowy a jeszcze indziej miał kolor pnia drzewa. Większość pokoi posiadała nieduże balkony, które wychodziły albo na przód albo na tył hotelu, skąd widać było szczyt skoczni narciarskiej oraz ostre szczyty gór.
W piwnicy o ile dobrze widziałam znajdowała się jakaś mała knajpka a przed wejściem do hotelu stała nasza nieduża grupka. Opierałam się o ramię Lei i uśmiechałam się głupkowato na widok  "koleżanek" z drużyny. Taka na przykład Anja i jej prawa rączka Maria. Z tego co widziałam zawzięcie o czymś rozmawiały a Anja miała jakąś niezwykle radosną minę. Aż mnie ciary przeszły.
- A te co znowu knują? - Lea przekręciła głowę i zrobiła dziwną minę
- Tylko Mistrz w górze raczy wiedzieć. - westchnęłam i spojrzałam w niebo - Mistrzu ratuj od nich.
- Od nich już nie ma ratunku. - parsknęła śmiechem Lea - Nawet Mistrz nam nie pomoże.
Nasza rozmowa trwała do czasu kiedy trener Hvila zaprosił nas gestem do recepcji. Każda wzięła swoje walizki i ruszyłyśmy do budynku. Recepcja dużo nie różniła się od budynku. Tutaj też dominowały drewniane elementy i dodatki w rozmaitych odcieniach brązu. Moją uwagę zwróciły dwie młode dziewczyny stojące daleko z boku i wyglądające jakby miały zaraz paść na zawał.
- Myślisz, że fanki? - nagle za mną pojawiła się Lea a ja aż podskoczyłam ze strachu - Uspokój się. To tylko ja.
- Chyba aż ty. - wypuściłam powietrze ze świstem i spojrzałam na przyjaciółkę - Ja tam nie mam nic przeciwko byciu czyjąś idolką.
- Bo ty masz predyspozycje. - westchnęła blondynka a ja spiorunowałam ją wzrokiem. Eh, ta Lea. Miała wszystko oprócz pewności siebie.
Jak na zawołanie owe dwie dziewczyny na pewno Azjatki, wnioskując po skośnych oczach podeszły do nas i poprosiły o zdjęcie.Najpierw jedna stanęła między mną a Leą. Strasznie się trzęsła ale i tak uśmiechała się do aparatu polaroidowego. Potem się zamieniły a na końcu niższa z nich poprosiła mnie o selfie a ja jak na "królową selfie" przystało zgodziłam się. Poprawiłam włosy i uśmiechnęłam się do przedniej kamerki jej iPhona. Zdjęcie wyszło super, bo obie byłyśmy piękne. Tak wiem, wiem. Ale jak to kiedyś przeczytałam. Skromność to ładna cecha tylko u brzydkich ludzi. Pisnęła uradowana i razem z przyjaciółką gdzieś zniknęły.
- Ładnie wyszłaś. - pochwaliła moje zdjęcie Lea- Ty zawsze ładnie wychodzisz.
- Śmiem polemizować z Twoją opinią. - stwierdziłam i powoli ruszyłyśmy do trenera - Jak mi powiesz, że teraz wyszłaś źle to się to dla Ciebie źle skończy. Obiecuje.
- Grozisz mi? - zaśmiała się Novak a ja kiwnęłam twierdząco głową.
Wreszcie podeszłyśmy do trenera i jako jedne z ostatnich dostałyśmy kluczyki do pokoju. Przy okazji dowiedziałam się, że hotel dzielimy jeszcze ze skoczkami i skoczkiniami. W tamtej chwili pomyślałam tylko o jednym - będzie ciekawie.
Razem z Leą chwyciłyśmy swoje walizki i gawędząc ruszyłyśmy do windy. Na nasze nieszczęście czekały na nią również Anja z Marią. No to się zacznie, pomyślałam.
- Mam nadzieje, że będziesz wspominać ten wyjazd niezbyt miło, Jenny. - zaśmiała się Anja a Maria jej zawtórowała
- Oczywiście, że będe skoro ty tu jesteś. - odparowałam uśmiechając się złośliwie - Nie bierz tego do siebie. Przecież nie chcemy, żebyś nam tu w depresje popadła.
- Oszczędź uszy i się zamknij. -warknęła blondynka i złapała walizkę - Maria. Idziemy schodami.
I obydwie zniknęły kręcąc tyłkami. Przybiłyśmy sobie z Leą piątkę i w spokoju czekałyśmy na nasz transport. W końcu ta blaszana puszka przyjechała i zabrała nas na 4 piętro, które jako jedyne miałyśmy dzielić ze skoczkami. Dokładnie. Z PANAMI. Do tej pory nie wiem jak do tego doszło, ale jak się dowiem to fajnie nie będzie! Towarzystwa jeszcze nie było więc jak najszybciej wpadłyśmy do pokoju i się zaryglowałyśmy. To znaczy wymyśliła to Lea a ja tylko poparłam jej pomysł.
Pokój okazał się sporawym pomieszczeniem z dwoma, bardzo wygodnymi, łóżkami. Ściany miały kolor jasnobrązowy i w kilku miejscach powieszone były obrazy. Jakieś krajobrazy, o ile dobrze pamiętam. Na podłodze były panele i ogromny dywan, który prawie w całości je zakrywał. Przy ścianie, przy każdym łóżku stała drewniana szafa a obok tapczanów (?) stały szafki nocne z niedużymi lampkami. Obydwie miały ciemnobrązowe abażury. A największą atrakcją był balkon, z którego było można się po południami opalać patrząc na piękne góry i kawałek skoczni. Okno znajdowało się naprzeciwko naszych łóżek a łazienka na prawo. Trochę dziwne ułożenie, ale nie wnikam.
Walnęłam walizkę przed szafą, zdjęłam kurtkę, buty i wskoczyłam na łóżko po prawej stronie. To bliżej łazienki. Splotłam ręce pod głową i przyglądałam się Lei, która wyszła na balkon. Widziałam jak westchnęła i wróciła do pokoju z lekko zaróżowionymi policzkami. Zamknęła okno balkonowe, zdjęła kurtkę i usiadła na swoim łóżku.
- Myślisz, że da nam dzisiaj spokój? - ziewnęła blondynka, zrzucając buty i rozkładając się na łóżku.
- Marzenia ściętej głowy. - zaśmiałam się kwaśno - Zaraz przyleci Rok i zagoni nas na jakieś spotkanie organizacyjne. To pewne jak to, że jestem wredna.
- No i wykrakałaś. - westchnęła Lea kiedy ktoś zapukał do drzwi. Szybko wstałam i otworzyłam nasze wrota. Oczywiście za nimi stał nie kto inny jak asystent naszego trenera Rok Stavic.
- Niech zgadne. Spotkanie organizacyjne? - wywróciłam oczami a Rok tylko się uśmiechnął
- Wróżbitka. - zaśmiał się - Za 5 minut w sali konferencyjnej - i zniknął
- No dobra. -westchnęłam i podeszłam do kurtki, z której wyjęłam mojego białego iPhona
- Trzeba się zbierać, bo znając naszą orientację w terenie to dojdziemy na basen - Lea jak zawsze myślała do przodu i tylko dzięki niej jeszcze posiadam wszystkie części ciała i teoretycznie jestem zdrowa na umyśle.
Kiwnęłam tylko głową i podążyłam za przyjaciółką, uprzednio zamykając pokój, a klucz chowając do kieszeni jeansów. Windą zjechałyśmy do recepcji i plątałyśmy się po niej szukając owej sali konferencyjnej. W końcu Lea nie wytrzymała i podeszła do recepcjonistki, która prawie od razu wytłumaczyła nam jak mamy iść. Tak więc za recepcją skręciłyśmy w prawo i korytarzem doszłyśmy do celu naszej wyprawy.
W środku byli już wszyscy oprócz trenera Alexa no i naszej ukochanej Anji, która weszła zaraz po nas. Usiadła między Rokiem a Marią i zaczęła z nią dyskutować. Chociaż nie wiem czy hotkowanie Austriaków można było zaliczyć do dyskusji.
- Okej, to tak szybko, bo wiem, że jesteście zmęczone. - nagle do sali wszedł trener Alex z zieloną teczką w dłoni. Wyjął z niej kilka kartek i rozdał nam. Okazało się, że to był grafik na jutro i podstawowe informacje. - Przeczytajcie to a w razie jakichś pytań to zapraszam do mnie albo do Roka. To wszystko. Lećcie odpoczywać.
Anja i Maria zerwały się z krzeseł i już ich nie było. Ja z Leą natomiast jak kulturalni ludzie pożegnałyśmy się i grzecznie wyszłyśmy. Wróciłyśmy do recepcji i zamarłyśmy, ponieważ była ona pełna Słoweńskich skoczków narciarskich. Dyskutowali ze sobą zawzięcie i nas nie zauważyli. Lea pisnęła cicho i zaciągnęła mnie do windy, która jak na złość dla mojej przyjaciółki, jechała aż z czwartego piętra. W końcu wsiadłyśmy do tego metalowego pudła i wjechałyśmy na swoje piętro. Blondynka wpadła do pokoju i odetchnęła z ulgą. A ja zamiast zapytać się o co chodzi zaczęłam się śmiać. Dopiero po chwili usiadłam obok przyjaciółki, która wytłumaczyła mi wszystko. Stwierdziła, że po prostu spanikowała.
- Każdemu się zdarza. - ziewnęłam potężnie. Jednak strefy czasowe dają się we znaki. Jednym susem znalazłam się na moim łóżku i położyłam się wygodnie - A teraz pozwolisz, że pójdę spać.
- Jasne. - zaśmiała się Lea i również ułożyła się do spania - Nie chcemy żebyś poczciwych ludzi straszyła.
-Dokładnie. - ziewnęłam, zwinęłam się w kłębek i usnęłam.

*ileś godzin później

Obudziło mnie dopiero pukanie do drzwi. Niechętnie wstałam i poczłapałam otworzyć. Na korytarzu znowu stał uśmiechnięty Rok. Powiadomił nas o kolacji i odszedł. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam obudzić Lee, co moim skromnym zdaniem powinno być dyscypliną olimpijską. Stanęłam nad łóżkiem przyjaciółki i zaczęłam nią potrząsać. Mruknęła coś tylko i obróciła się na drugi bok. Chwyciłam więc telefon, włączyłam alarm i przystawiłam jej głośnik do ucha. Dziewczyna nawet się nie przestraszyła tylko wstała jakby obudził ją normalny budzik. Zawsze zastanawiało mnie to jak ta dziewczyna się sama budzi. Nie wiem tego do tej pory.
- Co się dzieje? - ziewnęła i wyciągnęła się niczym rasowy kot
- Kolację podano pani. - skłoniłam jej się w pas i zaśmiałam się - Ruszaj się, bo głodna jestem.
Blondynka kiwnęła tylko głową. Szybko wstała poprawiła włosy i razem ruszyłyśmy na ową kolację. Oczywiście nasz brak orientacji w terenie znów dał o sobie znać ale tym razem pomógł nam mój niezawodny nos i żołądek, który dawał o sobie znać. Wyczułam zapach kurczaka i brokułów więc nie czekając na nic ruszyłam za moim nosem, który mnie nie zawiódł i doprowadził nas do stołówki. Na kolację dostałyśmy kurczaka w panierce z lnu mielonego, pęczak z warzywami i do tego wypatrzyłam ogromny wiklinowy kosz z jabłkami.
Kiedy układałam szatański plan dostania się do kosza i zastanawiałam się gdzie pochowam jabłuszka na stołówkę weszły skoczkinie. Znałam je wszystkie. Widziałam młodą Anję Tepes, Spele Rogelj i Maję Vtic. Kiedy spojrzenia moje i Anji Tepes się spotkały uśmiechnęłam się. No, bo co miałam zrobić?
- Hej. - skoczkini nagle pojawiła się przy naszym stoliku - Mogę się dosiąść?
- Jasne. - uśmiechnęła się Lea a ja mało z krzesła nie spadłam. Kosmici porwali moją kochaną, bojącą się nowych znajomości jak ognia Lee i podstawili jakiegoś klona! - Jestem Lea a ta tutaj - pokazał na mnie dłonią - to Jenna.
- We własnej nieznośnej osobie. - uśmiechnęłam się do czarnowłosej
- Popełniłaś straszliwy błąd zaczynając z nami znajomość. - zaśmiała się Lea dobierając się powoli do obiadu, który niedawno dostałyśmy
- Dokładnie. - kiwnęłam głową i spojrzałam na pannę Tepes - Bo nikt z tego nie wychodzi zdrowy na umyśle.
-Ze mną już chyba gorzej być nie może. - na słowa skoczkini wszystkie trzy wybuchnęłyśmy śmiechem
I tak zaczęła się nasza znajomość z niejaką Anją Tepes. Po kolacji wyszłyśmy ze stołówki razem z czarnowłosą, która swoją droga pomogła mi przemycić o dwa jabłka więcej niż założyłam i udałyśmy się prosto do windy.  Drzwi windy jeszcze się nie otworzyły a już było słychać hałasy dochodzące z naszego korytarza. Dzikie krzyki, piski (?), jęki i wrzaski. Wyszłyśmy z blaszanej puszki i szybko przemknęłyśmy do swoich pokoi. Byleby nikt nas nie usłyszał a co dopiero zobaczył.
Cały wieczór spędziłam na czytaniu jednej z kilku książek, które ze sobą wzięłam. Pochłonęłam cały "Kod Leonarda da Vinci" w niecały wieczór. Lea bardzo wcześnie poszła spać a ja weszłam do łazienki dopiero kilka minut po dziewiątej.
Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy i wyszłam z pod prysznica. Owinęłam się moim ulubionym ręcznikiem i porządnie się wytarłam. Potem wskoczyłam w granatowe dresy i jaskrawo malinowy stanik sportowy od sponsora (czyt. Nike). Na stopy wsunęłam skarpety i wzięłam się za suszenie moich czerwonych kudłów. W miarę suszenia i przyglądania się niektórym wypłowiałym już pasmom włosów, zdecydowałam, że po powrocie do Lublany będę musiała udać się do fryzjera. Po dobrych trzydziestu minutach stania przed lusterkiem i suszenia tych wstrętnych kudłów wreszcie wyszłam z łazienki i wskoczyłam na swoje łóżko. Przykryłam się szczelnie kołdrą, zgasiłam lampkę i zaczęłam usypiać.
Na moje nieszczęście zawsze należałam do ludzi, którzy zasypiają raczej wolno i śpią lekko. A kilka minut po północy coś huknęło tak niemiłosiernie głośno, że mało z łóżka nie spadłam. Nawet Lea się obudziła więc musiało być naprawdę głośno. Wkurzona wyskoczyłam z łóżka, narzuciłam na siebie jakąś bluzę i wyszłam na korytarz. Za mną podążyła równie zdenerwowana Lea. Na nasze szczęście z pokoju wyszła również wkurzona Anja. Spojrzałyśmy się na siebie porozumiewawczym wzrokiem i za skoczkinią ruszyłyśmy w stronę drzwi, zza których wydobył się ten przeraźliwy hałas. Tepes zapukała a raczej walnęła pięścią kilka razy w drzwi. Po dłuższej chwili otworzył nam nie kto inny jak Jurji Tepes cały w skowronkach. W pokoju oprócz niego siedział jeszcze rozbawiony Jernej Damjan, Peter Prevc i Jaka Hvala. Do kompletu brakowało tylko Roberta Kranjca, który po chwili wyszedł z łazienki w pokoju.
- CO WY DO JASNEJ CHOLERY ROBICIE?! - wydarła się Anja - Tepes, kurwa! Stary a głupi.
- Nie denerwuj się. - zaśmiał się Jurji - Po prostu gramy sobie i komuś niechcący walizka spadła z szafy. - spojrzał na Jakę, który momentalnie zrobił się czerwony jak moje włosy
- W takim razie byłabym cholernie wdzięczna gdybyście okaleczali się odrobinę ciszej. - warknęłam patrząc na każdego skoczka z osobna. Najdłużej kontakt wzrokowy utrzymałam z Jaką i Prevcem i co dziwne bardzo fajnie mi sie patrzyło. W gruncie rzeczy to Peter Prevc jest nawet przystojny. Nawet bardzo przystojny. A o Jace już nie wspomnę - Wy nie musicie zrywać się o piątej nad ranem. Jeszcze raz usłyszę najmniejszy hałas, to obiecuje, że przypnę któregoś do deski i puszcze na halfpipe'a.
- Dokładnie. - tyn razem odezwała się Lea
- Oj miło to wtedy nie będzie - parsknęłam śmiechem a sekundę później uświadomiłam sobie, że nie zasunęłam bluzy i świece brzuchem i cyckami. - A teraz dobranoc.
- Dobranoc. - każdy po kolei mi odpowiedział uśmiechając się przy tym
Odkręciłam się i ciągnąc za sobą Lee, która jeszcze chętnie podyskutowałaby z panem Tepesem, wróciłam do pokoju. Zamieniłyśmy z Leą jeszcze kilka zdać i położyłyśmy się spać. W końcu pobudka o 5 nad ranem zobowiązuje.
_______________________
No i mamy jedyneczkę. Nie jestem z niej do końca zadowolona, ale mam nadzieję, że nie jest aż taka zła...

środa, 22 kwietnia 2015

PROLOG

,,Kiedy nas ktoś uderzy bez powodu, powinnyśmy oddać bardzo mocno; jestem pewna, że powinnyśmy i to mocno, ażeby ten, kto nas uderzył, nigdy tego nie powtórzył." ~Charlotte Bronte

Słońce już dawno zaszło. Ludzie powoli wychodzili z kawiarni w centrum Lublany. Na stolikach stały zapalone świeczki. Cienie ich płomieni wesoło harcowały po białych ścianach i powieszonych na nich obrazach. Na ich stoliku również paliła się świeczka. Wysoka, gruba w kolorze kawy z mlekiem. Rozmawiali, popijając mocną kawę z ekspresu. Blondynka siedziała naprzeciwko bruneta i wyjaśniała mu coś zawzięcie, gestykulując przy tym rękoma. On natomiast nie zwracał na nią uwagi tylko spokojnie słuchał. Nawet na nią nie patrzył. Mieszał łyżeczką w kubku z ciemną cieczą.
- Co o tym myślisz? - blondynka wreszcie skończyła swój monolog wyraźnie podekscytowana - Może się udać?
- Jest to bardzo prawdopodobne. - mruknął brunet upijając kolejnego łyka kawy z kubka - Jeśli można wiedzieć, to co ona Ci takiego zrobiła?
- Sprawy sercowe. - westchnęła blondynka a przed oczami stanął jej tamten pamiętny wieczór kiedy zastała Adama w objęciach tej małej szmaty, która teraz stała się wielką gwiazdą. Każdy w Słowenii ją znał. - Nie mam zamiaru o tym rozmawiać i to w dodatku z Tobą. Umowa stoi czy nie?
- A co ja będę z tego miał, hm? - pierwszy raz odkąd się spotkali spojrzał jej w oczy. Oczy pełne nienawiści, goryczy i chęci zemsty.
- Świadomość, że pomogłeś mi się zemścić. - powiedziała blondynka odstawiając pusty już kubek na blat drewnianego stołu - No i przedstawienie za darmo.
- Sam nie wiem.. - wzruszył ramionami i dopił swoją kawę - Twój plan może nie wypalić. Ludzie przypadkiem się w sobie nie zakochują.
- Ona ma cierpieć, rozumiesz? - wysyczała przez zęby dziewczyna zaciskając dłonie w pięści. - Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, kiedy to zrobisz i z kim to zrobisz.  Obchodzi mnie tylko to, żeby cierpiała tak jak ja wtedy!
- Nie krzycz. - warknął chłopak - Myślisz, że ludzie nas nie znają?
Zamilkł na chwilę i rozważył wszystkie za i przeciw. Nie miał nic do stracenia. W końcu plan jego koleżanki, tak misternie uknuty przez lata, nie miał żadnej luki. Był niemal idealny. Znał swoich kolegów i wiedział kto nadaje się do tego zadania. Wiedział, kto nie będzie potrafił mu odmówić.
- Niech Ci będzie. - stwierdził wyjmując portfel z kieszeni. Rozsunął go, wyjął jeden banknot i położył go na stoliku. - Jednak pamiętaj, że jeżeli coś pójdzie nie tak, powiem wszystko co tu usłyszałem. Będzie na Ciebie.
- Dobrze. - oboje wstali w tym samym czasie i spojrzeli na siebie. Chłopak zimnym i opanowanym wzrokiem a dziewczyna podekscytowanym i głodnym zemsty. - W takim razie... Do zobaczenia, Jernej.
I wyszła, zostawiając go samego.
___________________________________
TADAM! Jest prolog. Mam nadzieję, że Was trochę zaciekawiłam.

niedziela, 19 kwietnia 2015

WPROWADZENIE

"Nie poddawaj się. Czasami myślimy, że Bóg napisał koniec, a tak naprawdę to dopiero początek''~ Rachel Van Dyken
Witam Was znowu. 
Tak, tak. Długo nie wytrzymałam bez pisania więc przybywam z nową historią zrodzoną podczas pisania sprawdzianu z ekologii <klasa z rozszerzeniem biologicznym pozdrawia>
No więc mam nadzieje, że prolog pojawi się za niedługo. 
Pozdrawiam 
Vida