" (...) Nadszedł czas, by cierpieć, nadszedł czas, by walczyć, nadszedł czas, by wygrywać" ~ Kilian Jornet Burgada
Hotele w Pyeongchang były zbudowane specjalnie na tę okazję i wszystkie wyglądały tak samo. Czteropiętrowe domy z drewnianymi akcentami, utrzymane w odcieniach brązów. Tutaj pasek był beżowy, tam kawowy a jeszcze indziej miał kolor pnia drzewa. Większość pokoi posiadała nieduże balkony, które wychodziły albo na przód albo na tył hotelu, skąd widać było szczyt skoczni narciarskiej oraz ostre szczyty gór.
W piwnicy o ile dobrze widziałam znajdowała się jakaś mała knajpka a przed wejściem do hotelu stała nasza nieduża grupka. Opierałam się o ramię Lei i uśmiechałam się głupkowato na widok "koleżanek" z drużyny. Taka na przykład Anja i jej prawa rączka Maria. Z tego co widziałam zawzięcie o czymś rozmawiały a Anja miała jakąś niezwykle radosną minę. Aż mnie ciary przeszły.
- A te co znowu knują? - Lea przekręciła głowę i zrobiła dziwną minę
- Tylko Mistrz w górze raczy wiedzieć. - westchnęłam i spojrzałam w niebo - Mistrzu ratuj od nich.
- Od nich już nie ma ratunku. - parsknęła śmiechem Lea - Nawet Mistrz nam nie pomoże.
Nasza rozmowa trwała do czasu kiedy trener Hvila zaprosił nas gestem do recepcji. Każda wzięła swoje walizki i ruszyłyśmy do budynku. Recepcja dużo nie różniła się od budynku. Tutaj też dominowały drewniane elementy i dodatki w rozmaitych odcieniach brązu. Moją uwagę zwróciły dwie młode dziewczyny stojące daleko z boku i wyglądające jakby miały zaraz paść na zawał.
- Myślisz, że fanki? - nagle za mną pojawiła się Lea a ja aż podskoczyłam ze strachu - Uspokój się. To tylko ja.
- Chyba aż ty. - wypuściłam powietrze ze świstem i spojrzałam na przyjaciółkę - Ja tam nie mam nic przeciwko byciu czyjąś idolką.
- Bo ty masz predyspozycje. - westchnęła blondynka a ja spiorunowałam ją wzrokiem. Eh, ta Lea. Miała wszystko oprócz pewności siebie.
Jak na zawołanie owe dwie dziewczyny
- Ładnie wyszłaś. - pochwaliła moje zdjęcie Lea- Ty zawsze ładnie wychodzisz.
- Śmiem polemizować z Twoją opinią. - stwierdziłam i powoli ruszyłyśmy do trenera - Jak mi powiesz, że teraz wyszłaś źle to się to dla Ciebie źle skończy. Obiecuje.
- Grozisz mi? - zaśmiała się Novak a ja kiwnęłam twierdząco głową.
Wreszcie podeszłyśmy do trenera i jako jedne z ostatnich dostałyśmy kluczyki do pokoju. Przy okazji dowiedziałam się, że hotel dzielimy jeszcze ze skoczkami i skoczkiniami. W tamtej chwili pomyślałam tylko o jednym - będzie ciekawie.
Razem z Leą chwyciłyśmy swoje walizki i gawędząc ruszyłyśmy do windy. Na nasze nieszczęście czekały na nią również Anja z Marią. No to się zacznie, pomyślałam.
- Mam nadzieje, że będziesz wspominać ten wyjazd niezbyt miło, Jenny. - zaśmiała się Anja a Maria jej zawtórowała
- Oczywiście, że będe skoro ty tu jesteś. - odparowałam uśmiechając się złośliwie - Nie bierz tego do siebie. Przecież nie chcemy, żebyś nam tu w depresje popadła.
- Oszczędź uszy i się zamknij. -warknęła blondynka i złapała walizkę - Maria. Idziemy schodami.
I obydwie zniknęły kręcąc tyłkami. Przybiłyśmy sobie z Leą piątkę i w spokoju czekałyśmy na nasz transport. W końcu ta blaszana puszka przyjechała i zabrała nas na 4 piętro, które jako jedyne miałyśmy dzielić ze skoczkami. Dokładnie. Z PANAMI.
Pokój okazał się sporawym pomieszczeniem z dwoma, bardzo wygodnymi, łóżkami. Ściany miały kolor jasnobrązowy i w kilku miejscach powieszone były obrazy. Jakieś krajobrazy, o ile dobrze pamiętam. Na podłodze były panele i ogromny dywan, który prawie w całości je zakrywał. Przy ścianie, przy każdym łóżku stała drewniana szafa a obok tapczanów (?) stały szafki nocne z niedużymi lampkami. Obydwie miały ciemnobrązowe abażury. A największą atrakcją był balkon, z którego było można się po południami opalać patrząc na piękne góry i kawałek skoczni. Okno znajdowało się naprzeciwko naszych łóżek a łazienka na prawo.
Walnęłam walizkę przed szafą, zdjęłam kurtkę, buty i wskoczyłam na łóżko po prawej stronie.
- Myślisz, że da nam dzisiaj spokój? - ziewnęła blondynka, zrzucając buty i rozkładając się na łóżku.
- Marzenia ściętej głowy. - zaśmiałam się kwaśno - Zaraz przyleci Rok i zagoni nas na jakieś spotkanie organizacyjne. To pewne jak to, że jestem wredna.
- No i wykrakałaś. - westchnęła Lea kiedy ktoś zapukał do drzwi. Szybko wstałam i otworzyłam nasze wrota. Oczywiście za nimi stał nie kto inny jak asystent naszego trenera Rok Stavic.
- Niech zgadne. Spotkanie organizacyjne? - wywróciłam oczami a Rok tylko się uśmiechnął
- Wróżbitka. - zaśmiał się - Za 5 minut w sali konferencyjnej - i zniknął
- No dobra. -westchnęłam i podeszłam do kurtki, z której wyjęłam mojego białego iPhona
- Trzeba się zbierać, bo znając naszą orientację w terenie to dojdziemy na basen - Lea jak zawsze myślała do przodu i tylko dzięki niej jeszcze posiadam wszystkie części ciała i
Kiwnęłam tylko głową i podążyłam za przyjaciółką, uprzednio zamykając pokój, a klucz chowając do kieszeni jeansów. Windą zjechałyśmy do recepcji i plątałyśmy się po niej szukając owej sali konferencyjnej. W końcu Lea nie wytrzymała i podeszła do recepcjonistki, która prawie od razu wytłumaczyła nam jak mamy iść. Tak więc za recepcją skręciłyśmy w prawo i korytarzem doszłyśmy do celu naszej wyprawy.
W środku byli już wszyscy oprócz trenera Alexa no i naszej ukochanej Anji, która weszła zaraz po nas. Usiadła między Rokiem a Marią i zaczęła z nią dyskutować. Chociaż nie wiem czy hotkowanie Austriaków można było zaliczyć do dyskusji.
- Okej, to tak szybko, bo wiem, że jesteście zmęczone. - nagle do sali wszedł trener Alex z zieloną teczką w dłoni. Wyjął z niej kilka kartek i rozdał nam. Okazało się, że to był grafik na jutro i podstawowe informacje. - Przeczytajcie to a w razie jakichś pytań to zapraszam do mnie albo do Roka. To wszystko. Lećcie odpoczywać.
Anja i Maria zerwały się z krzeseł i już ich nie było. Ja z Leą natomiast jak kulturalni ludzie pożegnałyśmy się i grzecznie wyszłyśmy. Wróciłyśmy do recepcji i zamarłyśmy, ponieważ była ona pełna Słoweńskich skoczków narciarskich. Dyskutowali ze sobą zawzięcie i nas nie zauważyli. Lea pisnęła cicho i zaciągnęła mnie do windy, która jak na złość dla mojej przyjaciółki, jechała aż z czwartego piętra. W końcu wsiadłyśmy do tego metalowego pudła i wjechałyśmy na swoje piętro. Blondynka wpadła do pokoju i odetchnęła z ulgą. A ja zamiast zapytać się o co chodzi zaczęłam się śmiać. Dopiero po chwili usiadłam obok przyjaciółki, która wytłumaczyła mi wszystko. Stwierdziła, że po prostu spanikowała.
- Każdemu się zdarza. - ziewnęłam potężnie. Jednak strefy czasowe dają się we znaki. Jednym susem znalazłam się na moim łóżku i położyłam się wygodnie - A teraz pozwolisz, że pójdę spać.
- Jasne. - zaśmiała się Lea i również ułożyła się do spania - Nie chcemy żebyś poczciwych ludzi straszyła.
-Dokładnie. - ziewnęłam, zwinęłam się w kłębek i usnęłam.
*ileś godzin później
Obudziło mnie dopiero pukanie do drzwi. Niechętnie wstałam i poczłapałam otworzyć. Na korytarzu znowu stał uśmiechnięty Rok. Powiadomił nas o kolacji i odszedł. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam obudzić Lee, co moim skromnym zdaniem powinno być dyscypliną olimpijską. Stanęłam nad łóżkiem przyjaciółki i zaczęłam nią potrząsać. Mruknęła coś tylko i obróciła się na drugi bok. Chwyciłam więc telefon, włączyłam alarm i przystawiłam jej głośnik do ucha. Dziewczyna nawet się nie przestraszyła tylko wstała jakby obudził ją normalny budzik. Zawsze zastanawiało mnie to jak ta dziewczyna się sama budzi.
- Co się dzieje? - ziewnęła i wyciągnęła się niczym rasowy kot
- Kolację podano pani. - skłoniłam jej się w pas i zaśmiałam się - Ruszaj się, bo głodna jestem.
Blondynka kiwnęła tylko głową. Szybko wstała poprawiła włosy i razem ruszyłyśmy na ową kolację. Oczywiście nasz brak orientacji w terenie znów dał o sobie znać ale tym razem pomógł nam mój niezawodny nos i żołądek, który dawał o sobie znać. Wyczułam zapach kurczaka i brokułów więc nie czekając na nic ruszyłam za moim nosem, który mnie nie zawiódł i doprowadził nas do stołówki. Na kolację dostałyśmy kurczaka w panierce z lnu mielonego, pęczak z warzywami i do tego wypatrzyłam ogromny wiklinowy kosz z jabłkami.
Kiedy układałam szatański plan dostania się do kosza i zastanawiałam się gdzie pochowam jabłuszka na stołówkę weszły skoczkinie. Znałam je wszystkie. Widziałam młodą Anję Tepes, Spele Rogelj i Maję Vtic. Kiedy spojrzenia moje i Anji Tepes się spotkały uśmiechnęłam się.
- Hej. - skoczkini nagle pojawiła się przy naszym stoliku - Mogę się dosiąść?
- Jasne. - uśmiechnęła się Lea a ja mało z krzesła nie spadłam.
- We własnej nieznośnej osobie. - uśmiechnęłam się do czarnowłosej
- Popełniłaś straszliwy błąd zaczynając z nami znajomość. - zaśmiała się Lea dobierając się powoli do obiadu, który niedawno dostałyśmy
- Dokładnie. - kiwnęłam głową i spojrzałam na pannę Tepes - Bo nikt z tego nie wychodzi zdrowy na umyśle.
-Ze mną już chyba gorzej być nie może. - na słowa skoczkini wszystkie trzy wybuchnęłyśmy śmiechem
I tak zaczęła się nasza znajomość z niejaką Anją Tepes. Po kolacji wyszłyśmy ze stołówki razem z czarnowłosą
Cały wieczór spędziłam na czytaniu jednej z kilku książek, które ze sobą wzięłam. Pochłonęłam cały "Kod Leonarda da Vinci" w niecały wieczór. Lea bardzo wcześnie poszła spać a ja weszłam do łazienki dopiero kilka minut po dziewiątej.
Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy i wyszłam z pod prysznica. Owinęłam się moim ulubionym ręcznikiem i porządnie się wytarłam. Potem wskoczyłam w granatowe dresy i jaskrawo malinowy stanik sportowy od sponsora (czyt. Nike). Na stopy wsunęłam skarpety i wzięłam się za suszenie moich czerwonych kudłów. W miarę suszenia i przyglądania się niektórym wypłowiałym już pasmom włosów, zdecydowałam, że po powrocie do Lublany będę musiała udać się do fryzjera. Po dobrych trzydziestu minutach stania przed lusterkiem i suszenia tych wstrętnych kudłów wreszcie wyszłam z łazienki i wskoczyłam na swoje łóżko. Przykryłam się szczelnie kołdrą, zgasiłam lampkę i zaczęłam usypiać.
Na moje nieszczęście zawsze należałam do ludzi, którzy zasypiają raczej wolno i śpią lekko. A kilka minut po północy coś huknęło tak niemiłosiernie głośno, że mało z łóżka nie spadłam. Nawet Lea się obudziła więc musiało być naprawdę głośno. Wkurzona wyskoczyłam z łóżka, narzuciłam na siebie jakąś bluzę i wyszłam na korytarz. Za mną podążyła równie zdenerwowana Lea. Na nasze szczęście z pokoju wyszła również wkurzona Anja. Spojrzałyśmy się na siebie porozumiewawczym wzrokiem i za skoczkinią ruszyłyśmy w stronę drzwi, zza których wydobył się ten przeraźliwy hałas. Tepes zapukała a raczej walnęła pięścią kilka razy w drzwi. Po dłuższej chwili otworzył nam nie kto inny jak Jurji Tepes cały w skowronkach. W pokoju oprócz niego siedział jeszcze rozbawiony Jernej Damjan, Peter Prevc i Jaka Hvala. Do kompletu brakowało tylko Roberta Kranjca, który po chwili wyszedł z łazienki w pokoju.
- CO WY DO JASNEJ CHOLERY ROBICIE?! - wydarła się Anja - Tepes, kurwa! Stary a głupi.
- Nie denerwuj się. - zaśmiał się Jurji - Po prostu gramy sobie i komuś niechcący walizka spadła z szafy. - spojrzał na Jakę, który momentalnie zrobił się czerwony jak moje włosy
- W takim razie byłabym cholernie wdzięczna gdybyście okaleczali się odrobinę ciszej. - warknęłam patrząc na każdego skoczka z osobna. Najdłużej kontakt wzrokowy utrzymałam z Jaką i Prevcem i co dziwne bardzo fajnie mi sie patrzyło. W gruncie rzeczy to Peter Prevc jest nawet przystojny. Nawet bardzo przystojny. A o Jace już nie wspomnę - Wy nie musicie zrywać się o piątej nad ranem. Jeszcze raz usłyszę najmniejszy hałas, to obiecuje, że przypnę któregoś do deski i puszcze na halfpipe'a.
- Dokładnie. - tyn razem odezwała się Lea
- Oj miło to wtedy nie będzie - parsknęłam śmiechem a sekundę później uświadomiłam sobie, że nie zasunęłam bluzy i świece brzuchem i cyckami. - A teraz dobranoc.
- Dobranoc. - każdy po kolei mi odpowiedział uśmiechając się przy tym
Odkręciłam się i ciągnąc za sobą Lee, która jeszcze chętnie podyskutowałaby z panem Tepesem, wróciłam do pokoju. Zamieniłyśmy z Leą jeszcze kilka zdać i położyłyśmy się spać. W końcu pobudka o 5 nad ranem zobowiązuje.
_______________________
No i mamy jedyneczkę. Nie jestem z niej do końca zadowolona, ale mam nadzieję, że nie jest aż taka zła...
Świetny rozdział, a końcówka najlepsza, aż popłakałam się ze śmiechu. ^^
OdpowiedzUsuńJenna przy pomocy Anji przemyciła jabłka, jakby tam była również moja osóbka to by prawdopodobnie zniknęłyby wszystkie jabłka rówież z koszem.
Dziewczyny mają pokoje na tym samym piętrze co skoczkowie. A tamci obudzili dziewczyny. Jakby mnie ktoś w środku nocy obudził to bym zabiła i miała gdzieś czy to skoczkowie czy nie.
Współczuję dziewczynom pobudki o 5 rano, gdyż, ponieważ sama kiedyś musiałam o tej godzinie wstać. A nawet wcześniej...
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na dwójeczkę
GosiaczeK
Przepraszam za opóźnienie, ale jestem tak zabiegana, że nie mam czasu komentować, mimo że czytam na bieżąco :(
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest MISTRZOSTWEM ŚWIATA! Swoją drogą powiesz mi jak Ty piszesz takie cuda? ^^
Dialogi, ogólnie cały rozdział są genialne ^^ A Jenna sprawia wrażenie bardzo pozytywnej i (co najmniej) lekko zwariowanej osoby (oczywiście w tym pozytywnym znaczeniu) :D Już ją lubię ^^
Sytuacja z końcówki... Dosłownie padłam ze śmiechu. Nie wiem co ja bym zrobiła, gdyby ktoś zrobił mi taką pobudkę w środku nocy... Chyba bym zabiła na miejscu ^^
Z niecierpliwością czekam na drugi rozdział :D
I trzeci... i czwarty... ogólnie czekam na kolejne z niecierpliwością, bo takie by się tylko czytało w kółko i w kółko (tak, znając życie zanim pojawi się kolejny, ten przeczytam 298489325 razy zamiast się uczyć, ups...)
Dużo weny życzę :)
Buziaki, Nikki ;*
Melduję się! ^_^
OdpowiedzUsuńProblem z kudłami... Skądś to znam :D Dlatego już dawno zaprzestałam suszenia i kładę się spać w mokrych. Polecam :P
Jabłka! *o* Doskonale rozumiem Jennę. Na jej miejscu wzięłabym że sobą torbę i wypchała ją po brzegi ;P
Ostatnia scena - mistrzostwo! Wyobrażam sobie walizkę lądującą centralnie na głowie Jaki... Musiał chłopak cierpieć :/
Czekam na kolejny rozdział! ^_^ Pozdrawiam i życzę weny :*
Jestem i ja ! ;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :D
Gdyby mnie ktoś w nocy obudził w nocy, to by ten ktoś już nie żył, ale widocznie dziewczyny są bardziej spokojne niż ja ;)
No i jabłka *.* najlepszy owoc na świecie :D nie dziwie się dziewczynom że chciały je przemycić :D
Pozdrawiam i życzę weny :*
Trafiłam tutaj przez przypadek, ale bardzo się z tego cieszę ^^ Są Słoweńcy, więc zostaję. Kupiłaś mnie bohaterami, ale też powyższym rozdziałem. Końcówka najlepsza. Biedny Jaka, całe zamieszanie przez niego, ale cóż.. Lepiej niech uważa, bo dziewczyny ostre są :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i dodaję bloga do obserwowanych ;*
Pozdrawiam.
Cudowne opowiadanie, genialny początek, chcę już nexta <3 fajne jest to, że główne bohaterki to snowboardzistki (choć nie kupuję tych "skoczkiń") i to jest wielkim plusem. Zaczynam przez cb lubić Prevca O.O co ty ze mną zrobiłaś Vida?
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadania. Podoba mi się charakter Jenny. Jestem zapaloną fanką snowboard`u dlatego jeszcze bardziej podoba mi się twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się odwaga głównej bohaterki w połączeni z nieśmiałością Lee. Uwielbiam również jej cięty jezyk.
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, który mam nadzieję będzie tak samo świetny jak ten <3
Pozdrawiam i zapraszam:
http://blame-it-on-the-night.blogspot.com/