wtorek, 4 sierpnia 2015

EPILOG

Trzy miesiące nie starczyły, żeby moja pogruchotana noga się zrosła chociaż w połowie. Pomimo dwóch operacji kość nadal nie była w jednym kawałku. Czwarty miesiąc miał wyglądać tak samo jak poprzednie. Siedzenie na kanapie, przed telewizorem i oglądanie jakichś tanich romansideł, albo seriali. Tak więc siedze na kanapie, zatopiona w milionie poduszek, pod ciepłym kocem. Z boku stoi ogromna miska popcornu a w TV puszczają "Pamiętniki Wampirów". Nie zajmuje się zbytnio owym serialem tylko myślę.Myślę  nad tym wszystkim co się stało w ciągu ostatnich trzech miesięcy.
Dużo się zmieniło od mojego wyjazdu z Pyeongchang. Jurij i Lea są razem od trzech miesięcy. Są razem tak cudowni i uroczy. Zawsze jak do mnie wpadają są szczęśliwi, promienni i emanują tak pozytywną energią, że nawet mi się udziela. Ale zaraz po ich wyjściu znowu dopada mnie depresja. Bolą mnie wspomnienia i boli, mnie cała sytuacja z tymi wiązaniami. Osobą, która majstrowała przy nich tamtego feralnego dnia okazała się Maria, prawa rączka Anji. Została zawieszona na rok, ale komisja bierze pod uwagę zakaz startów w jakichkolwiek konkursach dla niej. A tak naprawdę to była wina Anji i nik mi nie wmówi, że nie. Szkoda mi Marii, bo tak naprawdę ta dziewczyna jest dobra, ale z drugiej strony mogła tak ślepo nie słuchać Anji. A najgorzej boli cała sytuacja z Peterem i Jaką.
~*~
TRZY MIESIĄCE WCZEŚNIEJ
Po wyjściu ze szpitala moimi nowymi najlepszymi przyjaciółkami stały się kule, które za to świetnie dogadywały się z wielkim, czarnym buciorem stabilizatorem na mojej nodze. Nie mogłam narzekać, bo mogłam bezkarnie walić Tepesa po głowie, usprawiedliwiając się, że jeszcze nie potrafię z nimi chodzić. Prevca unikałam jak ognia. Miałam ochotę nawrzeszczeć na niego, zrobić mu niezłą scenę, a czasem myślałam nawet nad upozorowaniem jakiegoś nieszczęśliwego wypadku, w którym by zginął. 
W dniu, w którym miałam wrócić do Lublany zjechałam windą do lobby hotelowego i wytelepałam się z windy. Przejrzałam się w lusterku i stwierdziłam, że wyglądam coraz lepiej. Rany na twarzy już prawie się zagoiły, strupów już nigdzie nie było. Tylko w kilku miejscach zostaną blizny, co nie powiem trochę mnie przerażało, ale byłam dobrze umalowana więc wyglądałam prawie idealnie. Z żebrami też już było dobrze, siniaki zaczęły znikać, ale noga chyba nie miała zamiaru szybko się zrosnąć. Ubrana w błękitne dresy, czarny podkoszulek, na który narzuciłam szary kardigan i z ciemnym traperem na jednej nodze, bo druga była w stabilizatorze. Westchnęłam i zaczęłam człapać w stronę restauracji. Kulą popchnęłam drzwi i weszłam do środka. Jaka gdy mnie zobaczył uśmiechnął się promiennie i już zaczął wstawać, ale uprzedził go Prevc, który był już przy mnie. 
- Jak się czujesz Jenna? - zapytał z troską, taka prawdziwą
- Cudownie, a ty? - sarkazm wypłynął z moich ust z taką łatwością, że aż sama się zdziwiłam
- Daj mi to wszystko wyjaśnić. - spuścił głowę - To nie tak jak myślisz.
- Czyli nie założyłeś się o mnie, tak? 
- No założyłem.... - spojrzał mi w oczy i mało brakowało a rzuciłabym się na niego i zaczęła całować. Peter Prevc płakał, nowość, co?
- Więc nie mamy o czym rozmawiać Peter. - miałam nadzieję, że mój głos nie zabrzmiał tak żałośnie, jak ja go usłyszałam 
- Jenna, błagam Cię. - już człapałam do stolika gdzie siedziała Lea z Tepesem i Jaka, gdy Peter złapał mnie za łokieć 
Obrócił mnie szybko, sprawnie i pocałował. Coś we mnie pękło. Odepchnęłam od siebie skoczka ledwo trzymając się na nogach. Spuściłam głowę, ciężko oddychając. Nienawidziłam siebie, że pozwoliłam mu na coś takiego i to jeszcze przy Jace. Właśnie. Kiedy uświadomiłam sobie, że Jaka to widział w oczach zebrały mi się łzy. Jak mogłam mu na coś takiego pozwolić? W końcu wody w oczach miałam za dużo i łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Podniosłam głowę i spojrzałam na Prevca. Stał przerażony kilka kroków ode mnie. 
- Zadowolony jesteś?- podniosłam głos - Widzisz do czego doprowadziłeś? Przypatrz się dobrze, bo pierwszy i ostatni raz widzisz to cholerstwo na moich policzkach! Gratulacje, możesz dopisać sobie w CV, że doprowadziłeś najtwardszą snowboardzistkę do płaczu.
W tamtej chwili chciałam wybiec z restauracji z płaczem, ale wytelepałam się z niej z resztkami honoru i wróciłam do pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko i dopiero wtedy zaczęłam płakać. Od czasu do czasu zaszlochałam trochę głośniej, ale zaraz skarciłam się w myśli za to. 
Nagle usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju. Nie chciałam patrzeć kto to, a szczególnie jeśli ta osoba miała by mnie zobaczyć w takim stanie. Najpierw usiadła na brzegu łóżka i delikatnie pogłaskała mnie po plecach. To był Jaka. To Jaka siedział na moim łóżku, to Jaka gładził mnie po plecach, a ja co zrobiłam? Wstałam i przytuliłam się do niego, jak mała dziewczynka do taty, gdy ktoś na nią nakrzyczał. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Oparł podbródek na czubku mojej głowy a dłońmi gładził moje plecy. 
Nie szlochałam, nie zanosiłam się płaczem, tylko siedziałam przytulona do Jaki i próbowałam się uspokoić. Jego bliskość i ciepło jego ciała działały na mnie lepiej niż najmocniejszy napar z melisy połączony z proszkami na uspokojenie. Było mi tak dobrze. Zapomniałam o Prevcu, prawie udało mi się zapomnieć o bolącej nodze, ale zapomniałam też o jednym. A mianowicie o moim makijażu, który prawdopodobnie był już na jego koszulce. Raptownie odsunęłam się od chłopaka i zaczęłam go przepraszać. Zaśmiał się tylko. Przyciągnął mnie do siebie i znowu siedzieliśmy przytuleni jak przed chwilą. 
- Lepiej? - zapytał po kilku minutach a ja w odpowiedzi kiwnęłam głową i odsunęłam się od niego - Pamiętam, że jak byłem mały moja mama czytała mi "Anię z Zielonego Wzgórza". Zapamiętałem jedno zdanie - "Jutro jest zawsze czyste, nieskalane żadnym błędem". Jutro zaczniesz od nowa. Wrócisz do Lublany, przejdziesz operację, poczytasz książki, pooglądasz seriale i w końcu wszystko się ułoży. 
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się delikatnie - Mam nadzieję, że mnie odwiedzisz, raz, albo dwa. Ewentualnie gdy tylko będziesz miał czas. 
- Masz moje słowo. - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w czoło - A teraz idź się doprowadź do kultury, bo wyglądasz jak panda a musisz być gotowa za dwadzieścia minut.

~*~
Zakończenie sezonu w Planicy to najlepsza impreza w świecie skoków i uwierzcie mi na słowo, że nie da się z niej wyjść trzeźwym. No chyba, że się jest na lekach przeciwbólowych i najróżniejszych antybiotykach od prawie czterech miesięcy.
Impreza rozkręciła się na dobre. Piotrek Żyła razem z Kubackim tańczą przytuleni w rytm piosenki z Titanica. Kraft z Michi'm siedzą przy stoisku polaków i próbują poderwać Gośkę - dziewczynę Krzysia Bieguna i Dominikę - narzeczoną Klimka Murańki. Próbują wszystkich możliwych sposobów, ale piękne Polki mają z nich niezły ubaw, tak samo jak z resztą ja. Noriaki i Kamil siedzą na jakimś drewnianym płocie w butelką bimbru domowej roboty, któregoś z dziadków niemieckich skoczków. Ewa i Justyna uwijają się jak w ukropie, żeby ogarnąć wszystko przy stoisku a ja siedzę obok Lei i Tepesa i zastanawiam się gdzie wcięło Jakę.
Moja noga w ogromnym buciorze spoczywa na krzesełku, który przyniósł mi niejaki Barek Kłusek.
Nie ukrywam, że spodobał mi się już w pierwszej sekundzie, kiedy postawiłam buciora na terenie skoczni. Hipnotyzujące spojrzenie, łobuzerski uśmiech i poczucie humoru podobne do mojego.
Potrząsam głową, żeby wybić z niej wszystkie myśli dotyczące przystojnego Polaka. Chwytam kule. Lea patrzy na mnie zdziwionym wzrokiem. Mówię jej, że idę poszukać Jaki a ona kiwa głową i wraca do rozmowy ze swoim chłopkiem. Kuśtykam powoli uważając na pozostałości lodu i śniegu, które mogłyby uszkodzić drugą nogę, a tego już bym nie zniosła. Zatrzymuje się nagle słysząc głośny chichot jakiejś dziewczyny. Ciekawość bierze nade mną górę. Człapie w stronę domku Słoweńców a chichot dziewczyny przeradza się w śmiech, Zaciskam dłonie na kulach, kiedy słyszę męski głos. Głos bardzo podobny do głosu mojego Jaki. Gwałtownie potrząsam głową. Przecież Jaka nie mógłby mi tego zrobić. Przecież on mnie kocha. Przecież sam mi to powiedział jeszcze kilka godzin temu. Kuśtykam w stronę domku szybciej starając się nie robić hałasu. Potykam się raz, potem jeszcze kolejnych kilka a noga zaczyna pulsować z bólu. Zaciskam zęby i zaglądam przez okno. To co widzę sprawia, że po czterech miesiącach w moich oczach znów  pojawiają się łzy. Zaciskam powieki nie
pozwalając im wypłynąć. Ten Jaka, który jeszcze przed kilkoma godzinami mówił mi, jak mnie kocha teraz obściskuje się z Kaśką, o ile się nie mylę - dziewczyną Bartka Kłuska.
Wracam na miejsce, z którego wyruszyłam, w ogóle nie dotykając gruntu chorą nogą. Ból w kończynie jest po prostu nie do zniesienia. Po drodze zbieram od Ewy butelkę wódki. Bilan-Stoch się stawia, ale mówię jej, że Jurji mnie prosił. Kuśtykam do miejsca najbardziej oddalonego od zabawy i siadam na schodkach jednego z ostatnich domków. Noga pulsuje z bólu a ja bije się z myślami tępo wpatrując się w butelkę najlepszej, polskiej wódki. Teoretycznie mogłabym się upić do nieprzytomności a wtedy alkohol mógłby pomieszać się z lekami, prowadząc do czegoś poważniejszego. Jednak nie widzi mi się kolejny tydzień, albo nawet miesiąc w szpitalu. Z drugiej jednak strony potrzebuję się upić. Potrzebuje zapomnieć. Zapomnieć o Jace. Zapomnieć o jego śmiechu, który odbijał się echem w mojej głowie. Zapomnieć o widoku półnagiej Kaśki wdzięczącej się do mojego chłopaka.Zapomnieć o tym cholernym bólu w nodze. Zapomnieć o cholernie niebieskich oczach Kłuska.
Odkręcam butelkę i przystawiam gwint do ust.

Biorę pierwszy łyk.

Co jeśli on się upił i nie wie co się dzieje? Czy w takiej sytuacji mogłabym mu to wybaczyć? Czy mogłabym kiedykolwiek spojrzeć na niego i nie czuć obrzydzenia, albo niechęci?

Biorę drugi łyk

Ale jeśli nie jest upity to dlaczego mi to zrobił? Czy naprawdę było mu ze mną aż tak bardzo źle? Nie wystarczałam mu? Może już mu się znudziłam...

Podnoszę butelkę, żeby wziąć trzeci łyk, ale ktoś zabiera mi ją z reki. Patrzę w górę i widzę Bartłomieja 'mam zajebiste oczy i uśmiech' Kłuska. Zakręca butelkę i siada obok mnie.
-Ty podobno na lekach jesteś. - mówi spokojnie, wpatrując sie we mnie
- Łał, jaki ty jesteś spostrzegawczy. - warcze zirytowana - Dzięki, ale nie musisz mi przypominać o tym kolorowym arsenale tabletek, którymi codziennie się faszeruje.
- Co stoi za tą nagłą zmnianą humoru? - pyta, świdrując mnie wzrokiem
- Idz lepiej i zobacz co sie dzieje w domku słoweńców to i tobie nie będzie do śmiechu. - wzdycham - A czy teraz moge odzyskać moją butelkę?
- Ależ oczywiście, że tak. - uśmiecha się a następnie wstaje zabierając ze sobą obiekt, który miałł pomóc mi zapomnieć - Zobacz jak pędze ci ją oddać.
- Jebać cie. - warcze - Przyjdz za 5 minut to zobaczymy czy nadal będziesz taki skory do żartów, Kłusek - z trudem wymawiam jego nazwisko
- Po nazwisku to po pysku, Mali. - puszcza mi oczko i odchodzi
A ja co? A ja zaczynam płakać. Polak właśnie zabrał mi jedyną rzecz, która mogła powstrzymać te głupie łzy, a kiedy jej nie ma nie mam pomysłu jak moge je powstrzymać.
Nagle słysze wrzask, wykrzykiwane przekleństwa zarówno po słoweński jak i po polsku. Słysze piski dziewczyny, potem kolejną wiązankę przekleństw w języku polskim. Wszyscy biegną pod domek kadry słoweńskiej. Zostaje sama z głuchą ciszą i pojedyńczymi krzykami. Podciągam zdrową nogę do piersi i znów płacze. Nienawidzę siebie za tą chwilę słabości. Za te mokre ślady na policzkach i zaczerwienione oczy.
Nagle czuje czyjeś dłonie na moich ramionach. Czuje obłędnie cudowny zapach męskich perfum. Nie podnosze wzroku, bo domyślam się, kto stoi nade mną.
- Już dobrze. - mówi przyciszonym głosem - Już dobrze.
Biore głęboki wsech i podnosze głowe. Nie widzę jego twarzy tylko te obłędnie niebieskie oczy, pełne goryczy, złości i bólu.
- Przestań. - mówie hardo - Sama potrafię sobie radzić z miłosnymi zawodami.
-Podziele się z tobą mądrością mojej babci. - jego zachrypnięty, niski głos wprawia serce w szybsze bicie - Moja babunia zawsze mówiła, że im słabszy jesteś, tym silniejszego idajesz. Jenna, ja przecież widze, że jesteś totalnym wrakiem człowieka. Myślisz, że nie wiem co się stało na Igrzyskach? Myślisz, że nie wiem jaka byłaś przed tym zakładem i wypadkiem?
-Jak to? - mój głos załamuje się - Skąd ty...
- Polska reprezentacja też tam była. - uśmiecha się delikatnie poprawiając czapkę na mojej głowie i przy okazji przejeżdża dłonią po moich wyblakłych czerwonych włosach
Nie wiem co mam myśleć. Jestem totalnie zaguniona. Podświadomie i tak wiem, że cokolwiek postanowie i tak będzie źle.
- Daj sobie pomóc Jenna. - szepcze a ja wybucham płaczem i wtulam się w jego klatkę piersiową
Możecie myśleć, że jestem łatwowierna, szalona i głupia, ale gdzieś w głebi mnie coś mi mówi, że do trzech razy sztuka.
_____________________________________________
MAMY KONIEC!
Mam nadzieje, że porządnie Was zaskoczyłam.
Teraz chce Wam wszystkim serdecznie podziękować.
Za to, że znosiliście moje 'poślizgi czasowe'
Dziękuje za te wszystkie pozytywne komentarze
Dziękuje przede wszystkim mojej kochanej Gośce, która co
rusz przypominała mi o pisaniu, kiedy nie miałam weny.
DZIĘKUJE Z CAŁEGO MOJEGO VIDOWEGO SERDUSZKA
Vida

5 komentarzy:

  1. Więc ekhem...
    Nareszcie jestem! I cieszę się z tego jak małe dziecko z ogromnego lizaka. (W sumie jakbym też dostała takiego lizaka to byłabym przeszczęśliwa jak teraz.

    A Jaka to świnia! Jeszcze większa niż Prevc! I to jeszcze z dziewczyną Kłuska! A tak jak już jesteśmy przy temacie Kłuska to ja sobie czytam jedno opowiadanie, patrzę w komentarze i kogo znajduję? Ciebie!
    Ja i te moje wywody na miliardy tematów.
    Lea i Jurij są razem przeszczęśliwi jak mieli być.
    Ja jako dziewczy a Bieguna- perfekcyjność w każdym calu.

    Wiesz ktoś musiał gonić to twoje lenistwo i musiał zasadzić Ci kopa w tyłki, żeby wena była jako-tako w formie.
    Jaka to największa świnia na świecie. I jest bardzo możliwe, że przez twoje bazgroły przestanę lubić Hvalę w prawdziwym życiu. Gratulacje! *bije brawo*

    Płaczący Prevc łamał moje serce.
    Jedno pytanie nie daje mi spokoju. Skąs Kamil i Noriaki wzięli do choley ten bimber? I to jescze od Niemców?! Ale no nic tą sprawę odkładamy na bok. Ja myślałam, że na końcu to Peter do niej przyszedł, a to Bartuś nasz kochany był. (Bo to Kłusek był tak?)

    Strasznie, ale to bardzo, bardzo bardzo, bardzo, bardzo mi smutno, że to już koniec. Będę tęsknić za Leą, Jenną, Jurijem, a nawet za Prevcem i Hvalą, który okazał się strasznym idiotą, debilem, śmieciem itp. itd. Jeszczs większym niż Prevc. Wybaczyłam mu w jakimś stopniu ten zakład, bo jego łzy ranią mą duszę. Rany, jaka ze mnie poetka. Chyba.
    Miałam już kończyć ten komentarz jakieś dziesięc minut temu, ale będę nad nim siedzieć pewnie kolejne dziesięć i połowa to będą wyzwiska na Hvalę, bo nigdy, przenigdy nie wybaczę mu tej zdrady. Prędzej wybaczę zakład Petera, bo tak i to jest Peter "wiecznie drugi " Prevc, który ma śliczne lodowoniebieskie oczy. (Serio to napisałam?)
    Dominika i Gosia wygrały ten Epilog (niestety epilog :() Nikt nie poderwie ślicznych Polek z wyjątkiem Bieguna i Murańki.
    I tak będę tu wpadać. (Tak jak do Wellingera. Nie wiem czy Ci o tym wspominałam czy nie, ale byłam tam już trzy razy!) Także szykuj się na wielkie zaskoczenie, gdy za kilka miesięcy pod tym właśnie epilogiem będzie 92872828 komentarzy od takiej jednej głupiej, wariatki Gosi.
    Z ciężkim bólem serca i łzami w oczach (serio) żegnam się (jako pierwsza) z tym, że opowiadaniem i jego bohaterami.
    Do następnego wytworu twojej chorej psychicznie wyobraźni.

    GosiaczeK

    P.S. Ty mi nie dziękuj, bo mój wkład za to, że pytałam się co kilka dni o rozdział, gdy długo nic nie było jest na tyle spory, że dla świętego spokoju dodawałaś G.E.N.I.A.L.N.E rozdziały, których było zdecydowanie za mało.

    P.S..S Nie długo zaczynam nowe u siebie bądź cierpliwa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S.S.S. Ty to jednak sprytna bestia jesteś. Na początku nie skojarzyłam tej Kaśki, ale teraz do mnie dotarło jak drugi raz czytałam i sobie przypomniałam. Bestia jesteś!

      Usuń
    2. Melduję, że przeczytałam wszystko raz jeszcze. I jeszcze bardziej kocham Leę i Jurija.
      (Godzina 2:56)

      Usuń
  2. Wow, nie wiem od czego zacząć :D
    To, że Peter to kawał skończonego idioty jest - to wiemy, ale Jaka? Serio? Po każdym bym się chyba tego spodziewała, ale po nim w życiu!
    Bartuś skradł moje serce (tak jak Jaka kilka rozdziałów wcześniej, mam nadzieję, że tego nie spieprzy :) ). Jakoś nigdy nie było okazji przyjrzeć mu się bliżej, ale wieżę ci na słowo, że ma cudowne oczy i uśmiech :D
    No to jeszcze słówko o Planicy. Chyba najbardziej rozbawił mnie tańczący Piotrek i Dawid. A Kasai to nie taki święty jak się mogło wydawać :D (ale że bimber? niemiecki? :o ) Towarzystwo miał na pewno dobre do picia, żaden Polak nie puściłby płazem takiej okazji :P
    Szkoda, że to tak szybko się skończyło :( Ale mam nadzieję, że jeszcze do nas wrócisz :)
    Pozdrawiam! :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne opowiadanie. Czemu jest tak mało rozdziałów? :( W porównaniu z innymi ff o skokach, które czytam to rozdziały, które tu wstawiałaś były naprawdę długie. Jednak ubolewam nad tym, że nie ma ich więcej.

    Lea i Jurij to para idealna. Szkoda, że z Jenną i Peterem nie było już tak kolorowo. Naprawdę go polubiłam, jednak podejrzane było to, że tak szybko się zeszli i tak myślałam, że to się pięknie nie skończy. Nie byłam na niego zła, po prostu lubię Prevca i mu wybaczyłam ten zakład haha.

    Jenna ma zrąbane życie. Nie dość, że najpierw namieszał Peter, to jeszcze był Hvala i ten wypadek. Porażka na całej linii. Jenna dużo się nacierpiała i chociaż niektóre momenty nie wywołały łez w moich oczach (a powinny! często płaczę czytając coś c: ) to i tak miło mi się czytało Twoje opowiadanie.

    Urzekł mnie cytat: "Jutro jest zawsze czyste, nieskalane żadnym błędem", cudowny.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń